- Kaczmarek: trzeba oddać, że było wiele świetnych wymian
- Żygadło: ciało nie do końca podąża za tym, co myśli głowa
- PL: 20 kolejka – wyniki
- Początek roku pod hasłem Bal Mistrzów Sportu. Kolejny sukces polskich siatkarzy
- PL: 19 kolejka – wyniki
- PL: 18 kolejka, ostatnia w tym roku – wyniki
- PL: 17 kolejka – wyniki
- Kaczmarek: takie końcówki naprawdę budują
- LM: Francuzi walczyli, ale to Jastrzębski wygrał
- LM: Projekt zdominował ACH na Torwarze
Żygadło: ciało nie do końca podąża za tym, co myśli głowa
- Updated: 13 stycznia, 2025
Po meczu Norwida Częstochowa z Jastrzębskim Węglem rozmawialiśmy nie tylko o meczu z dyrektorem sportowym, ale ostatnio i rozgrywającym Łukaszem Żygadło, który opowiedział też o swoim powrocie na boisko z „siatkarskiej emerytury”.
Było blisko, pewnie wygraliście trzeciego seta, ale w czwartym już nie potrafiliście utrzymać swojej skuteczności. Co się zmieniło?
- Trener Mendez zaryzykował, wpuścił już Benjamina Toniuttiego, który wraca po kontuzji, a który też odmieniał oczywiście grę Jastrzębia. Ten mecz pokazuje, że jesteśmy blisko, u siebie wygraliśmy, tutaj przegraliśmy. Pozytywnie patrzę przyszłość. Mam nadzieję, że nasz środkowy Daniel Popiela będzie zdolny na kolejny mecz (podkręcił staw skokowy w trakcie meczu i opuścił boisko – przyp.red.).
Mówisz, że grę Jastrzębskiego odmienił Toniutti, który dał zmianę, a czy waszej gry też nie odmienił twój zmiennik, Tomek Kowalski, który wszedł?
- Ja Tomka chwalę, bo naprawdę wykonuje kawał dobrej roboty. Ja musiałem zejść, bo przy pomocy w bloku złapał mnie po prostu skurcz, więc ciężko było później mi grać. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Ten zespół pokazuje, że my gramy drużynowo, to jest bardzo ważne. Widzę niedosyt na twarzach zawodników i to jest chyba pozytywne. Przegraliśmy u mistrza Polski, ale widzę niedosyt, więc mam nadzieję, że to wpłynie pozytywnie na drużynę, na kolejny mecz.
Co się zadziało w tym czwartym secie, bo jak Jastrzębski doszedł do remisu, to praktycznie „rozjechał” was w drugiej połowie seta. Już nie potrafiliście się odbudować w żadnym elemencie.
- Gra z takimi zespołami, tak właśnie wygląda. Trzeci set zdominowany. W czwartym secie widzieliśmy, że Jastrzębie myśli, że to już jest koniec. Dobrze zaczęliśmy, ale później jeden mały błąd, drugi mały błąd, a taki zespół jak Jastrzębski nie wybacza. Po prostu wykorzystuje słabsze momenty, dekoncentrację i wynik tak się kończy.
Muszę zapytać o Twój powrót na boisku. Nie z chęci, ale z przymusu. Długo się zastanawiałeś nad tą decyzją? Była to decyzja podjęta z tego powodu, że nie znaleźliście innego rozgrywającego na rynku?
- To była decyzja taka, że szybko trzeba było ją podjąć. Na rynku niestety nie było możliwości zastąpienia godnie Quinna Isaacsona. Nie tylko chodziło o samą grę, ale również chodziło o trening.
Na początku myśleliśmy, że jego kontuzja potrwa krócej. Pierwsze zdjęcia pokazywały, że powrót Isaacsona będzie szybszy. Kolejne zdjęcie pokazało, że to nie jest tak, jak myśleliśmy. Teraz wierzymy, że w połowie lutego już Quinn będzie zdolny do gry. Już powoli będziemy zaczynać pracować manualnie. On już jest w treningu, ale nie używając ręki. Od przyszłego tygodnia będziemy dążyć do tego, żeby zaczął dotykać piłkę.
Długo się zastanawiałeś, czy wskoczyć jeszcze w te sportowe ciuchy?
- To jest tak, że nasza głowa jedno mówi i myśli, że może więcej, a ciało jednak nie do końca podąża za tym, co myśli głowa. Dobrze, że trener – tu muszę trenera pochwalić, że były takie sytuacje, że mówiłem, że jestem gotowy do gry, ale nie byłem gotowy jeszcze. Wydawało mi się, że już jestem gotowy. Pierwsze takie wejścia pokazały, że trener miał rację i dobrze to stopniował. Była okazja w Będzinie, żeby zacząć cały mecz, kiedy Tomek był chory i się udało. Z Nysą też się udało. Przed tymi meczami zastanawiałem się, jak ja to zrobię, bo przede wszystkim Achillesy dawały o sobie znać, ale dwa dni przed meczem już czułem, że jest lepiej.
W zeszłym sezonie Jarek Macionczyk pokazał, że się da, teraz ty potwierdzasz, że się da.
- To jest tak, ktoś pokazuje, później ja pokażę komuś innemu i ta granica wieku się będzie przesuwała. Patrząc na Grzysia Łomacza, który gra w kadrze w tym wieku, nie wypominając wieku. Czy 10 lat temu ktoś by pomyślał, że w tym wieku ktoś na rozegraniu jeszcze będzie grał w kadrze?
Inaczej chyba jest grać ciągle, a inaczej wracać na boisko po przerwie? Jaką przerwę w grze ty miałeś?
- Trzy lata. Tylko że ten mój wyjazd do Kataru (ostatni sezon zawodniczy) też był takim sezonem z COVID-em, więcej nie grałem, niż grałem. To były takie długie przerwy, więc tak, te przerwy najgorzej wpływają na to, czy można powrócić, czy nie.
Jeszcze chciałam zapytać o reakcję kolegów z drużyny, kiedy zobaczyli, że dyrektor sportowy wkłada strój i przychodzi na trening? Dla ciebie pewnie też ta sytuacja nie była komfortowa?
- Dyrektor sportowy wcześniej służył radą i w tym momencie musiał potwierdzić, będąc na boisku, że to, co mówił, to gdzieś tam też potrafi wykonać. Presja była z dwóch stron, więc to nie jest taka łatwa rola. Na początku było tak trochę, nie wiem, czy sztywno, czy nie, ale później już znaleźliśmy wspólny język. Milat (Ebadipour – przyp.red.) bardzo mnie wspierał, motywował tym, że graliśmy razem i on wie, że ja potrafię. On twierdził, że mogę, widząc mnie na boisku 8 lat wcześniej (uśmiech). Trzeba było zacisnąć zęby, trenować i grać.
Zobaczymy, czy to tylko chwilowe zastępstwo. Może jeszcze jakiś klub się po ciebie zgłosi.
- Za późno zacząłem treningi i grani. Zacząłem, jak się rynek transferowy polskich zawodników praktycznie zakończył. A tak poważnie mówiąc, to mam trochę innych zajęć na głowie, więc nie jest łatwo pogodzić teraz tego wszystkiego.