Żaliński: To moje pierwsze zwycięstwo w Jastrzębiu.

Rozmowa z przyjmującym Indykpolu AZS Olsztyn, Wojciechem Żalińskim, który nie krył radości po zwycięstwie z Jastrzębskim Węglem. Żaliński zagrał dobre spotkanie, za co nagrodzony został nagrodą dla najlepszego zawodnika.

Relacja z meczu Jastrzębski – Indykpol AZS

Gratuluję zwycięstwa w trzech setach w Jastrzębiu. Miejscowi skutecznie pomogli Wam wygrać?
– Nie zgodzę się, że Jastrzębski pomógł nam zwyciężyć.

W trudnych momentach, kiedy „łapaliście” chwile gorszej gry, to właśnie rywale podawali Wam rękę za sprawą swoich błędów.
– Tak, ale my też kilkukrotnie im tą rękę podawaliśmy. Szczególnie w tym ostatnim secie, kiedy od co najmniej dziesięciu minut powinniśmy być pod prysznicem. Mieliśmy wysoką przewagę, którą roztrwoniliśmy. Wtedy rzeczywiście gospodarze może podali nam trochę rękę, bo zaczęli psuć zagrywki.

Zagrywka po raz kolejny okazała się kluczem do zwycięstwa?
–  Prawda jest taka, że ten fragment gry kiedy przeciwnicy odrobili straty, to tylko dzięki agresywnej zagrywce. Także był w tym jakiś sens aby kontynuowali ryzyko na zagrywce. Ja się bardzo cieszę ze zwycięstwa, bo jest to moje pierwsze zwycięstwo w Jastrzębiu.

Zagrałeś bardzo dobry mecz, zasłużenie zostałeś wybrany MVP, ale to był też dobry mecz całej drużyny. To jest już ten dobry poziom i wykorzystanie potencjału AZS Olsztyn?
– Hmm, nie wiem czy to jest ten przysłowiowy nasz „sufit”. Mam nadzieję, że nie, że cały czas możemy grać jeszcze lepiej i jeszcze skuteczniej. Nie mniej w Jastrzębiu była to dobra wersja Indykpolu AZS Olsztyn.

Łukasz Kadziewicz powiedział, że Wojciech Żaliński w tym meczu zrobił pierwszy skok jakościowy, przeskakując swój standardowy poziom, do którego nas przyzwyczaił. Po to przyszedłeś do Olsztyna, by właśnie pociągnąć za sobą całą drużynę, by wykonała ten skok jakościowy?
– Trochę tak może jest. Myślę, że w tym sezonie zagrałem jeszcze jeden dobry mecz, w Zawierciu. Jednak tam miałem bardzo dobry atak, trochę kosztem innych elementów. W Jastrzębiu zagrałem bardziej kompletnie, na rzeczywiście dobrym poziomie. Nawet udało mi się zablokować Konarskiego (śmiech).

Radziłeś sobie też w ataku z pipe’a, gdzie Paweł Woicki wystawiał niezbyt dokładne piłki.
– Może rzeczywiście nie wyglądało to idealnie, ale taka była nasza taktyka. Po prostu przeciwko jastrzębianom opłacało się grać z tej strefy. Może nie wszystkie założenia, ale większość taktyki spełniliśmy na boisku. Z takimi drużynami jak Jastrzębie, trzeba tak właśnie grać.

Jesteś kreowany na lidera zespołu? Zastąpisz Jana Hadrave?
– Ta drużyna jest tak skonstruowana, że czasami więcej piłek dostaje ja, czasami Janek. Moim zdaniem nadal liderem jest i zostanie Janek Hadrava, który od czterech lat co roku jest liderem na boisku. Ja staram się robić swoją robotę i pomagać zespołowi najlepiej jak potrafię.

Czuliście się mocni przed meczem? Jastrzębski grą jaką prezentuje u siebie pokazuje rywalom swoje słabe strony, wystarczy je tylko wykorzystać.
– Powiem szczerze, że ja w całości nie oglądałem żadnego meczu Jastrzębia. Siatkówki obecnie jest tak dużo, że przy dwójce dzieci, treningach, podróżach, nie da się oglądać każdego meczu. Jednak same wyniki mówiły nam wiele. mówiły, że do Jastrzębia trzeba przyjechać i wygrać, bo da się to tu zrobić.

Kolejny mecz zagracie w Gdańsku. Będziecie faworytem tego spotkania, jednak Trefl na pewno się nie położy.
– W Gdańsku grałem siedem lat temu, więc sentymentów żadnych nie będzie. Chociaż do miasta Gdańska zawsze się dobrze jeździ. To będzie kolejny mecz ligowy, który będziemy chcieli oczywiście wygrać.

Zgodzisz się, że początek ligi to dobry czas dla tych potencjalnie słabszych drużyn, które jak mają wyrywać punkty mocarzom, to właśnie na początku sezonu?
– Zdecydowanie łatwiej na początku ligi jest drużynom, które osiągnęły dobre zgranie i poziom sportowy przed startem ligi i od początku zbierają punkty. Trudniej gra się tym, co gubią punkty, bo liga pędzi i nie ma czasu na wyrównywanie, poprawianie swoich słabości.

Rozmawiała: Ludmiła Kamer

Fot. PlusLiga