- Szymura: jesteśmy fajną drużyną
- PL: 13 kolejka – wyniki
- LM: Warta wygrywa z Roeselare
- LM: Jastrzębski osiąga cel we Francji
- GKS bez trenera. Słaby odsunięty od drużyny
- Depowski: pokazujemy, że potrafimy walczyć
- Fornal: mam nadzieję, że kibice zatęsknią
- PL: 12 kolejka – wyniki
- Ensing: rywal nie miał nic do stracenia
- Popiwczak: widzieli nas i robili wielkie oczy
Włodarczyk: Jest spory niedosyt, bo mieliśmy swoje szanse
- Updated: 5 listopada, 2017
Przyjmujący ONICO Warszawa, Wojciech Włodarczyk nie krył niezadowolenia z niewykorzystania szansy na urwanie punktu mistrzom Polski.
Żal, że nie udało się wygrać punktu, czy zadowolenie, że z mistrzem Polski udało się powalczyć?
– Nie, nie może być zadowolenia z przegranego meczu. Każdy z nas ma ambicje większe niż przegrane mecze, czy to ze Szczecinem, co nam się przydażyło, czy to z ZAKSĄ. Myślę, że na pewno jest posry niedosyt, bo mieliśmy swoje szanse. Pierwszego seta, to chyba się jeszcze dogrzewaliśy. W drugim pokazaliśmy, że można walczyć, jednak jeszcze czegoś brakowało. W trzecim secie udasło się swoje szanse wykorzystać, wygraliśmy tą partię i trochę przetrzymaliśmy ludzi w hali, bo z tego co widziałęm, to niektórzy już się ubierali do wyjścia. Chcieliśmy ich przetrzymać jeszcze do tie-breaka, ale niestety się nie udało. Jest to dla nas też fajna, cenna informacja, ponieważ jesteśmy nową drużyną, a ZAKSA jest zgraną drużyną, więc te wektory wszelakie im się łatwiej spotykają. My te wektory musimy u siebie jeszcze uporządkować i potrafić z nich korzystać, tak jak to robią właśnie ci najlepsi.
Każdego seta zaczynaliście od straty kilku punktów, po czym odrabialiście straty, by mieć problem ponownie w samych końcówkach. Z czego to wynika?
– Wiadomo, że takie mecze są obarczone dużym ryzykiem. Każdy kto przyjeżdża zagrać z mistrzem Polski, musi ryzykować. Jeżeli ktoś przyjedzie i chce pykać sobie jak na treningu, to wyjedzie z tej hali po godzinie. Jak się zaś ryzykuje, to wiadomo, że prawdopodobieństwo błedów jest też większe. W ataku są wybierane ekstremalne kierunki, a wtedy to jest taka trochę ruletka, albo się uda, albo nie. Fragmentami nasze ryzyko się opłacało, graliśy jak równy z równym, z mistrzem Polski. Ale mieliśmy też wkalkulowane to, że błędy się jakieś pojawią.
Łatwiej jest o mobilizację na mecze z najmocniejszymi?
– Chyba nie powinniśmy rozkładać tabeli na czynniki pierwsze i zastanawiać się, czy ten przeciwnik jest lepszy, czy gorszy. Drużyna, która w poprzednim sezonie zajęła 9 miejsce, chyba nie powinna dzielić sobie ligi na mecze lepsze i gorsze. Dla nas wszystkie mecze sa po to abyśmy sobie udowodnili, że warto było ten zespół skompletować i że rzeczywiście staramy się aspirować do walki o szóstkę, czyli o awans do play off. Graliśmy z tą teoretycznie dolną częścią tabeli. Teraz czekają nas mecze z tymi zespołami mocniejszymi na papierze. Podkreślam, na papierze, bo właśnie na papierze np. Trefl był mocniejszy od Espadonu, a przegrał. My będziemy liczyli w tych meczach na swoje szanse i na to, że uda nam się je wykorzystać.
Kolejny mecz w Bełchatowie, w którym sam wcześniej grałeś. Będzie to wyjątkowy mecz dla Ciebie?
– Wyjątkowy, bo gramy w tygodniu, a ja nie lubię grać w tygodniu (śmiech).
Tylko z tego względu?
– Tak. Takie rzeczy jak gra z zespołem, w którym kiedyś grałem nie robią na mnie wrażenia. Jak grałem w Spale i jechałem na mecz do Andrychowa, który jest moim rodzinnym miastem, to był wtedy dla mnie wyjątkowy mecz. Myślę, że to już w tej chwili wszystko minęło. Na pewno gdzieś tam serduszko mocniej zabije, wiem jak wygląda hala i pewnie gdzieś po kątach będę wyszukiwał wzrokiem znajome twarze kibiców. Poza tym chyba podchodzę do tego bez sentymentów.
Niespodziewane wyniki świadczą o wyrównanej lidze, czy bardziej o początkowej fazie rozgrywek?
– Myślę, że w poprzednich latach też się to wszystko tak zaczynało. Drużyny, które miały zachowany trzon z poprzedniego sezonu, zaczynały lepiej. Te drużyny, które były „nowe”, jeszcze się zgrywały, to na początku miały problemy. To chyba odzwierciedla grę w siatkówkę, że nie tylko same umiejętności, ale też zgranie, znajomość siebie na wzajem jest mocną stroną tej dyscyplinny i w takich momentach trzeba wiedzieć komu, gdzie, czy jak wystawić piłkę. Budowanie drużyny to jest długi proces i z biegiem czasu jednak drużyny te lepsze na papierze, bedą potwierdzały to również na boisku.
Rozmawiała: Ludmiła Kamer
Fot. PlusLiga