- LM: Warta wygrywa z Roeselare
- LM: Jastrzębski osiąga cel we Francji
- GKS bez trenera. Słaby odsunięty od drużyny
- Depowski: pokazujemy, że potrafimy walczyć
- Fornal: mam nadzieję, że kibice zatęsknią
- PL: 12 kolejka – wyniki
- Ensing: rywal nie miał nic do stracenia
- Popiwczak: widzieli nas i robili wielkie oczy
- LM: pełna kontrola Jastrzębskiego na inaugurację
- LM: spacerek Projektu na inaugurację
Wiśniewski: Deklaracji na pewno nie złożę
- Updated: 9 października, 2021
Łukasz Wiśniewski w rozmowie o meczu z Nysą oraz zbliżającym się SuperPucharze, a to właśnie tego trofeum brakuje w kolekcji klubu.
Gratulacje. Udana inauguracja we własnej hali?
- Tak, najważniejsze trzy punkty, które zgarnęliśmy. Po drugie to atmosfera. Bardzo się cieszymy, że nasi kibice, nasz klub kibica oraz kibice z Nysy dojechali. Mam nadzieję, że tak zostanie, że kibice będą mogli nas wspierać w hali. Natomiast co do samego meczu, to wiemy doskonale gdzie mamy mankamenty, nad czym musimy pracować, co nie zagrało najlepiej w tym spotkaniu. Obecnie najistotniejsze są trzy punkty.
W kilku akcjach było widać jeszcze braki w zgraniu.
- Tak, na pewno potrzebujemy trochę czasu na zgranie, bo jak powiedziałem, wiemy gdzie mamy mankamenty. Tego czasu tak naprawdę nie mieliśmy za dużo, bo tak naprawdę tydzień przed meczem w Lublinie byliśmy w komplecie. Widzimy jak to wygląda na treningach, a wygląda to lepiej z dnia na dzień. Wiadomo, że podczas meczu są zupełnie inne emocje, jest rywal, gra się o punkty, ale my się znamy bardzo dobrze i na treningach wygląda nasza gra dobrze. Także teraz potrzebujemy jak najwięcej grania, aby nasza gra się zazębiała i wyglądała płynniej.
Nie było trochę tak, że zagraliście „tak jak przeciwnik pozwolił”? Nysa zagrała po prostu słaby mecz.
- Odwrócę to pytanie, może właśnie Nysa zagrała słabo, bo my im nie pozwoliliśmy na nic więcej. Narzuciliśmy presję od samego początku i oczywiście było kilka nieporozumień, kilka błędów, które nie powinny się zdarzyć, ale mimo to kontrolowaliśmy przebieg tego meczu i cieszymy się ze zwycięstwa.
Za tydzień już zaczyna się granie z rywalem innego kalibru, jedziecie do Warszawy.
- Myślę, że teraz już ruszamy z grubej rury. Najpierw jedziemy do Warszawy, później SuperPuchar z ZAKSĄ, następnie Bełchatów u nas, wyjazd do Rzeszowa… Także zacieramy ręce, ponieważ na takie spotkania i my, i kibice czekają.
SuperPucharu brakuje w klubie Jastrzębskiego. To jedyne trofeum, którego brakuje w kolekcji. Zmieni się to w tym roku?
- Jest naszym jednym z celów w tym sezonie i pojedziemy do Lublina by go zdobyć. Jednak żadnych deklaracji na pewno nie złożę. Myślę, że szanse są pół na pół. Kto zaprezentuje się lepiej na boisku tego dnia, to zgarnie trofeum, a ja mam nadzieję, że będzie to Jastrzębie. Zapowiada się na pewno fajna rywalizacja i ciekawy mecz.
ZAKSA bardzo zmieniona w tym sezonie, ale czy słabsza?
- Nie bardzo. Myślę, że… Odeszły dwa najważniejsze filary tamtej drużyny, czyli rozgrywający i libero, ale prezes Świderski zastąpił ich klasowymi zawodnikami. Shoji, to jest światowy top, a Janusz – ja uważam, że przyszłość przed nim i to nie jest przypadek, że znalazł się w tej grupie. Pozostali skrzydłowi zostali z poprzedniego sezonu i moim zdaniem ZAKSA będzie bardzo niebezpieczna. Tym bardziej, że nie w każdym meczu wszyscy będą na nich stawiali, nie będzie takiej presji i to moim zdaniem będzie ich dodatkowa moc.
Teraz wy po swojej stronie macie Bena Toniuttiego, który zna ZAKSĘ bardzo dobrze. Czy to będzie Wasza przewaga w tym meczu?
- Sam Ben nie wygra. Jemu też może się przytrafić słaby mecz. Ciągle nam brakuje Tervaporttiego, który wraca po kontuzji i życzę mu z tego miejsca jak najszybszego powrotu. Ben to jest wartość dodana, która może nam pomóc, ale tak jak mówię, w sporcie zespołowym jeden siatkarz meczu nie wygra, musimy mu pomóc. To jest możliwe tylko za sprawą ciężkiej pracy na treningu, żeby wszystko wyglądało jak powinno. A jak tak będzie, to będziemy mogli wygrywać z każdym.
Z Jastrzębia: Ludmiła Kamer
Fot. Jastrzębski Węgiel