Szalacha: Bardzo się cieszę, że dostałem szansę

Michał Szalacha meczem z Halkbankiem Ankara zadebiutował w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Jastrzębski środkowy wyszedł w podstawowym składzie i rozegrał całe spotkanie, które Jastrzębski Węgiel wygrał pewnie 3:0. Szalacha w ataku zagrał z 75% skutecznością, dołożył asa i dwa bloki. Oto co powiedział po tym historycznym dla siebie zwycięstwie:

Pewne 3:0, czyli debiut w Lidze Mistrzów udany. Od drugiego seta zdecydowanie widać było, że czujesz się bardzo dobrze na boisku. – Cały zespół zagrał dobre zawody. Bardzo cieszymy się z tego, że podtrzymujemy dobrą passę. Mam nadzieję, że to będzie trwało jak najdłużej. Gramy dobrze jako drużyna, a ja bardzo się cieszę, że dostałem szansę od trenera Kovacia by wyjść w szóstce. Robiłem wszystko co mogłem, by zaprezentować się jak najlepiej. Przynajmniej się starałem, a teraz moja gra podlega już tylko ocenie trenera. Fajnie, że dostałem szansę pojawienia się na boisku, ale najbardziej cieszy zwycięstwo.

Halkbank to już nie ten wielki zespół, który przed laty był ciężki do ruszenia. Czy trener Kovać, który sam był trenerem Halkbanku, mówił coś więcej o tureckim zespole, szczególnie zwracał na coś uwagę? – Podeszliśmy do tego meczu jak do każdego innego spotkania. Tak samo przygotowujemy się do meczów ligowych z mocnymi rywalami, jak i do tego meczu Ligi Mistrzów i tak samo będziemy przygotowani do meczu z Zenitem. Rozpisujemy każdego zawodnika i w tym przypadku sztab zrobił również bardzo dobrą robotę. Wiedzieliśmy co zagrają i niczym nas nie zaskoczyli. Byliśmy bardzo dobrze przygotowani od strony taktycznej, a na boisku też nikt z nas nie odpuścił i w konsekwencji wygraliśmy dość pewnie.

Pierwszy set był jednostronnym widowiskiem, gdzie rywale psuli dużo zagrywek, zdecydowanie Wam pomagając. Od drugiego seta tak siatkarsko gry było trochę więcej. – W pierwszym secie byliśmy jeszcze trochę „zimni”, ale takie sety też trzeba wygrywać. Zawodnicy Halkbanku jeszcze gorzej weszli w mecz niż my, ale później się trochę rozegrali. Im bliżej końca, tym grali lepiej. W trzeciej partii także pokazali walkę do końca, nie mieli zamiaru się poddać. Widać, że nie chcieli zbyt szybko zejść z parkietu (uśmiech).

Za tydzień mecz z Noliko Masseik. Zgodzisz się, że to może okazać się kluczowe spotkanie w kontekście awansu do kolejnej fazy rozgrywek z drugiego miejsca? W grupie macie jeszcze wielki Zenit, z którym wygrana może być swoistym bonusem, ale raczej nie można jej wymagać. – Po drodze mamy jeszcze mecz ligowy u siebie z Katowicami, później mecz z Belgami. Także ciężki kalendarz. Co do Maaseik, ciężko powiedzieć czy to będzie kluczowy mecz. Ich mecz z Halkbankiem też miał być szybki, a był tie-break. Także dopóki nie zakończy się mecz i nie wpisze się punktów do tabeli, to ciężko spekulować. Tak samo nie zgodzę się, że Kazań jest nie do ugryzienia. Grając na swoim najlepszym poziomie uważam, że śmiało możemy się z nimi bić o to pierwsze miejsce. Jednak rzeczywiście te najważniejsze mecze, które trzeba wygrywać, to są u siebie, właśnie z Belgami, czy Turkami. Dwa mecze z Zenitem, to będzie taka wisienka na torcie.

 

Z Jastrzębia: Ludmiła Kamer