Strzeżek: Wszystko nadal jest możliwe


Patryk Strzeżek, atakujący Jastrzębskiego Węgla nie traci wiary w swój zespół… Decydujący mecz półfinałowy PlusLigi już w środę.

Pierwszy półfinałowy mecz przegrany z kretesem. Chyba spodziewaliśmy się lepszej gry Jastrzębskiego?
– Weszliśmy fajnie w to spotkanie, do połowy seta graliśmy dobrze. Później niestety coś przygasło. Powtarzaliśmy wielokrotnie po meczach z ZAKSĄ, że oni mają jakiś momemt słabości w meczu i że to właśnie należy wykorzystywać. W tym pierwszym półfinale ZAKSA słabo zaczęła mecz. My nie narzuciliśmy im swojego stylu gry, tylko prowadziliśmy taką „bójkę”, a oni po prostu są w tym lepsi. Przede wszystkim nie popełniali błędów własnych, których my popełniliśmy bardzo dużo.

Może za bardzo chcieliście i to wiązało Wam ręce i nogi?
– Oczywiście, że chcieliśmy. Każdy z nas chciał zagrać jak najlepiej i wygrać to spotkanie. Przychodząc na halę i widząc komplet publiczności, radość na trybunach, nie można myśleć inaczej, jak o zwycięstwie za wszelką cenę. A czy to wiązało nam nogi? Myślę, że nie. Większość chłopaków grała już mecze o dużą stawkę. Nie możemy mówić, że ranga tego meczu, czy to, że chcieliśmy bardzo wygrać wiązała nam nogi.

Gra się systemem mecz-rewanż i ewentualnie złoty set. Straty ciężko będzie odrobić. Wierzycie jeszcze w finał, po takim meczu u siebie?
– Przed nami arcytrudne zadanie. Mało czasu zostało do rewanżu. Wszystko nadal jest możliwe. Jedziemy do Kędzierzyna aby odwrócić losy tego półfinału. Będziemy robić wszystko, aby tam wygrać i awansować do finału. Jednak zdajemy sobie sprawę, że to będzie bardzo trudne.

Dostałeś szansę zagrania w tym spotkaniu i wykorzystałeś ją bardzo dobrze. W takich meczach jak półfinał emocje są większe? Co myślałeś wchodząc na boisko?
– Nie. Jak wchodzę na boisko, to nie myślę o tym, że jest to mecz półfinałowy z ZAKSĄ, czy mecz ligowy z jakimś innym przeciwnikiem. Traktuję to tak, że jak wchodzę, to muszę dać z siebie maxa, zagrać swoje i nie ważne, czy po przeciwnej stronie siatki stoją tacy, czy inni zawodnicy. Wiadomo, że w Kędzierzynie są bardzo dobrzy siatkarze, ale to dla mnie nie ma znaczenia. Liczy się gra moja i mojego zespołu.


Rozmawiała: Ludmiła Kamer
Fot. Jastrzębski Węgiel