Stańczak: jesteśmy głodni zwycięstw

GKS w 22 kolejce rozegrał mecz w Kędzierzynie z mistrzem kraju, zdobywcą Pucharu Polski oraz obecnym liderem tabeli PlusLigi. Spotkanie mimo, że zakończyło się wygraną ZAKSY 3:0, było bardzo wyrównane, o czym najlepiej świadczą wszystkie sety rozgrywane na przewagi.

Libero katowiczan, Adrian Stańczak nie krył niedosytu jaki pozostał…

L.K. – Szkoda, że w takim meczu nie dało się wyszarpać chociaż punktu?

A.S.  – Faktycznie, niewiele zabrakło. Mecz myślę, ze mógł się podobać. Stał on bowiem na wysokim poziomie, nie poddaliśmy się w szatni, tylko wyszliśmy i w każdym secie walczyliśmy jak równy z równym, z drużyną, która jest na pierwszym miejscu w tabeli. Wynik niby 3:0, ale na pewno napsuliśmy ZAKSIE sporo krwi. Na pewno cieszy walka i poziom, ale z drugiej strony bardzo szkoda, bo była szansa by wywieźć z Kędzierzyna jakieś zwycięskie sety, a może nawet punkty.   Co zaważyło w końcówkach? Brakowało chłodnej głowy, czy doświadczenia? – Trudno mi jednoznacznie i na szybko powiedzieć co zadecydowało. Na pewno będziemy analizowali wideo i wtedy będziemy wiedzieć. Na tą chwilę mogę powiedzieć, że zespół z Kędzierzyna na pewno ma więcej doświadczenia. Wytrzymali do końca, a nam się po drodze przytrafiały jakieś błędy.

Poprzedni mecz z Będzinem był słaby w przyjęciu, z ZAKSĄ zagraliście całkiem nieźle w tym elemencie.

– Na pewno w przyjęciu zagraliśmy lepiej przeciwko ZAKSIE niż Będzinowi. Grając przeciwko mistrzowi Polski chyba wyszliśmy bardziej na luzie i ta walka była zupełnie inna.

To potwierdza teorię, że ze slabszym gra się trudniej?

– Z pewnością. Liga pokazuje, że każdy z każdym może wygrać, to presja z pewnością jest więsza gdy gra się z drużyną równą sobie, czy słabszą. A gdy przyjeżdza się do rywala z pierwszej czwórki, to chyba ta presja jest jednak mniejsza. W takich meczach chce się zagrać jak najlepiej, ryzykuje się, gra się bardziej na luzie i albo ta gra „złapie”, albo nie. Ja się cieszę, że nasza drużyna pokazuje w miarę stabilny poziom i potrafi napsuć krwi tym najmocniejszym rywalom.

Kolejny mecz gracie u siebie z Resovią, w którą w pierwszej rundzie pokonaliście dość sensacyjnie.

– Tabela wygląda jak wygląda, jest ciasno. Jednak każdy z każdym ma szansę wygrać. My wygraliśmy na Podpromiu 3:2 i teraz też na pewno się nie położymy. Gramy u siebie, w Szopienicach, gdzie będziemy mieli swoich kibiców i zrobimy wszystko by ponownie wygrać z Resovią. Szczególnie, że jesteśmy głodni zwycięstw, tym bardziej na swoim parkiecie.

Największy atut Resovii?

– Ja powtarzam zawsze, że atak sprzedaje bilety, ale obrona wygrywa mecze…

 

 

 

Rozmawiała: Ludmiła Kamer

Fot.  GKS Katowice/Łukasz Sobala