Sobala: nie potrafiliśmy „dobić” mistrza

Wojciech Sobala w połowie stycznia przeszedł w Warszawie operację przepukliny kręgosłupa. Obecnie przebywa już w Jastrzębiu, gdzie z trybun kibicuje swoim kolegom, powoli wracając do zdrowia. Oto krótka rozmowa z jastrzębskim środkowym po emocjonującym i sportowo dobrym meczu, jaki zagrali z mistrzami Polski, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle (relacja z meczu TUTAJ). Przypomnijmy, że w wypełnionej po brzegi hali na Jana Pawła w Jastrzębiu, górnicza drużyna prowadziła już 2:0, ale ostatecznie przegrała 2:3, podobnie jak w pierwszej rundzie ligowych spotkań.

L.K. – Zacznijmy od tego jak się czujesz i na jakim etapie jest Twoje leczenie?

W.S. – Obecnie poddaję się rehabilitacji. Ciężko powiedzieć kiedy wrócę na boisko. Lekarz mówi, że za około miesiąc będę mógł wrócić do treningów. Mam nadzieję, że uda się trochę wcześniej zacząć trening (śmiech). Fizycznie czuje się dobrze.

Kolejny, trzeci w tym sezonie (poza ligą, Jastrzębski zagrał z ZAKSĄ w półfinalen Pucharu Polski) dobry sportowo mecz rozegraliście z ZAKSĄ. Mieliście po swojej stronie wszystkie argumenty, ale nie zdołaliście „dobić” rywala. Co na to wpłynęło?

– Właśnie, nie potrafiliśmy „dobić” mistrza. Ta dziesięciominutowa przerwa zdecydowanie nas wybiła z rytmu. Zaczęliśmy popełniać błędy własne, a ZAKSA takich błędów nie wybacza. Nam szło bardzo dobrze przez dwa sety, byliśmy taką rozpędzoną lokomotywą, jednak po tej przerwie nasz wagon zdecydowanie zwolnił, a ZAKSA zaczęła grać bardzo dobrze.

ZAKSA dość późno weszła w mecz. Początkowe ich problemy w ataku, brak mocnego serwisu wykorzystaliście stuprocentowo?

– ZAKSA nie weszła w mecz, ponieważ to my im na to nie pozwoliliśmy. Od początku ustawiliśmy ich swoją zagrywką, odrzucając ich mocno od siatki, bardzo dobrze graliśmy również na wysokiej piłce. Naprawdę w tym meczu gra na wysokiej piłce w ataku była rewelacyjna w naszym wykonaniu! Niestety z seta na set nasza gra gasła.

Jak to jest, że jak „siada”, to wszystko? Od trzeciego seta nie było zagrywki, błędy w ataku, nie było obrony…

– Prawda jest taka, że parę prostych piłek nam uciekło, co widocznie podcięło nam skrzydła. Było to kilka piłek przechodzących, jakiś atak w aut, a tak jak mówiłem wcześniej – ZAKSA błędów nie wybacza.

Po meczu Pucharu Polski, Wasz libero Kuba Popiwczak powiedział, że „ZAKSA wymusza na przeciwnikach bardzo dobrą grę”. Zgodzisz się z tym?

– Na mistrza Polski zawsze jest mega napięcie, nastawienie i naprawdę nie trzeba żadnej dodatkowej motywacji. Rzeczywiście jak się chce z nimi grać jak równy z równym, to trzeba grać bardzo dobrze, praktycznie bezbłędnie. Każdy z nas się do takich meczów przygotowuje jakby lepiej. Mówi się, że mecze z zespołami niżej notowanymi są trudniejsze i rzeczywiście tak jest. Trudniej wówczas o motywację, a na mecz z mistrzem kraju w naturalny sposób motywacja jest ogromna.

Liga pędzi, tabela bardzo ciasna, a do końca sezonu jeszcze sporo grania.

– Rzeczywiście, tabela jest bardzo ciasna! My patrzymy jednak na siebie, na swoją grę. Nie możemy liczyć na innych, oni nam nie pomogą. Punkt z ZAKSĄ, a w zasadzie dwa, bo w pierwszym meczu też przegraliśmy 2:3, to na pewno jest jakiś bonus. Szkoda, tylko że w tym meczu u siebie nie zgarnęliśmy więcej…

 

Rozmawiała: Ludmiła Kamer

Fot. Jastrzębski Węgiel