- PL: Zacięty bój w Warszawie. Warta melduje się w finale!
- Komenda: będzie pierwszy medal mistrzostw Polski dla Lublina!
- Kaczmarek: Leon uwielbia grać takie mecze
- Fornal: nie zawsze ma się możliwości grać o złote medale
- PL: JSW nie obroni mistrzostwa. LUK w finale!
- Grobelny: dobrze mnie tu przyjęli
- Janusz: jestem ogromnie wdzięczny
- PL: ZAKSA kończy na 5 miejscu
- PL: JSW wygrywa z LUK i wyrównuje stan walki o finał
- PL: Warta wzięła rewanż. O awansie do finału zadecyduje 3 mecz
Popiwczak: zdobyty puchar smakuje niesamowicie!
- Updated: 15 kwietnia, 2025

Libero JSW Jastrzębskiego Węgla, do tej pory znał smak porażki w Pucharze Polski, w niedzielny wieczór poczuł w końcu smak zwycięstwa. Długo wyczekiwany puchar w końcu pojechał do Jastrzębia-Zdroju, po bardzo nerwowym i dobrym sportowo meczu. Zobaczcie co po ceremonii dekoracji mówił wzruszony Jakub Popiwczak.
Jest, nareszcie wygrywacie Puchar Polski. Taki wyczekany, smakuje wyjątkowo?
- Na pewno znaczy to dla nas bardzo, bardzo dużo, bo jest to pewnego rodzaju last dance dla nas, dla niektórych w tym składzie, który tutaj od dłuższego czasu gdzieś widnieje, czyli ja, Tomek Fornal, Benjamin Toniutti. Mnóstwo, mnóstwo wylaliśmy tutaj potu, łez, krew przez ostatnie lata w Tauron Arena i ogólnie w Pucharze Polski przez ostatnie lata, żeby wreszcie móc się z tego cieszyć, także dlatego smakuje niesamowicie.
Źle rozpoczęliście ten finał, od przegranego seta, ale później to Jastrzębski można powiedzieć przełamał rywala?
- Nawet jak Zawiercie w pierwszym secie narzuciło tą swoją grę, ciężko nam się grało i pokazało chociażby coś podobnego, jak z Warszawą, to my nie zwiesiliśmy głów. Wyszliśmy na drugią odsłonę, zaczęliśmy znowu źle, ale cały czas byliśmy w grze, byliśmy pod prądem, nikt tutaj się nie poddawał. Każdy wiedział, że musi po prostu walczyć jak lew do samego końca, do ostatniej piłki, do ostatniego gwizdka i mam wrażenie, że w tej drugiej partii ich tak trochę przełamaliśmy, bo chyba trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że to oni raczej byli faworytem tego spotkania. Ostatnio naprawdę świetnie się prezentowali, ta ich siatkówka była taka płynna, przyjemna. Dlatego bardzo cieszę, że potrafiliśmy tak świetnie dysponowany zespół w pewnym momencie rozmontować, postawić twarde warunki i ostatecznie to my wygrywamy
W sieci zawrzało po tym, jak komentatorzy zwrócili uwagę na „kłótnię” wewnątrz drużyny, podczas meczu. Emocje wzięły górę, co się zadziało?
- W pierwszym secie do siebie pokrzykiwali, potem chyba Tomek Fornal nawet próbował jednego z nich uspokajać. Także jak Tomek Fornal stoi na straży uspokajania kogoś, to znaczy, że jest grubo (śmiech). No nie, nie ma co ukrywać, że Łukasz Kaczmarek jest zawodnikiem, który wie jak smakuje wygrywanie i granie tych wielkich meczów, trochę tego w życiu z Zaksą przerobił i wie, jakie zachowania są wymagane podczas takich spotkań, także w finale próbował tym natchnąć zespół.
Jest radość, jest wzruszenie i tego nie da się ukryć.
- Jestem niesamowicie szczęśliwy i dumny z tej drużyny, z całej tej organizacji klubu, że jesteśmy tak powtarzalni, że od pięciu lat gramy praktycznie w finale każdych rozgrywek. Jesteśmy naprawdę jednym z najmocniejszych zespołów, z którym cały czas się trzeba liczyć i to jest super. Czasami się wygra, czasami się przegra, ktoś zawsze musi przegrać, ktoś musi być smutny, żeby ktoś inny mógł skakać pod sufit i się radować. Także jestem niesamowicie szczęśliwy, że w tym turnieju byliśmy tymi, którzy się cieszyli, a nie tymi, którzy mają zwieszone głowy w dół.
Puchar Polski udało się przełamać i wygrać, więc teraz pora to samo zrobić w Lidze Mistrzów?
- Myślę, że to by było coś podobnego jak teraz, jak w Pucharze Polski, bo niesamowicie smakuje wygrana. W tych dwóch ostatnich przegranych finałach LM doświadczyliśmy tego drugiego uczucia i musieliśmy przełknąć gorzką pigułkę. Super by było podnieść również ten puchar w tym roku. Natomiast do tego jeszcze bardzo długa droga.
Miałeś w tym meczu finałowym chwilę zwątpienia? Czwarty set był raczej dla ludzi o mocnych nerwach.
- Tomek, który zazwyczaj na treningach, na wysokich piłkach się nie myli, a dzisiaj w pewnym momencie czterech z rzędu nie skończył. Myślę: „Nie no, chyba już teraz to przegramy, jak już on tego nie dźwignął, to już nikt tego nie dźwignie”. Nie, ale ostatecznie jestem mega dumny z drużyny, bo wszyscy wytrzymali, wszyscy dorzucili cegiełkę. Tomek nas na koniec zaciągnął, żebyśmy razem wszyscy odebrali tą statuetkę MVP i to był świetny gest, bo pokazał właśnie, że tutaj nikt sam tego nie zaniósł na plecach do mety, tylko była to gra zespołowa.