- LM: Warta wygrywa z Roeselare
- LM: Jastrzębski osiąga cel we Francji
- GKS bez trenera. Słaby odsunięty od drużyny
- Depowski: pokazujemy, że potrafimy walczyć
- Fornal: mam nadzieję, że kibice zatęsknią
- PL: 12 kolejka – wyniki
- Ensing: rywal nie miał nic do stracenia
- Popiwczak: widzieli nas i robili wielkie oczy
- LM: pełna kontrola Jastrzębskiego na inaugurację
- LM: spacerek Projektu na inaugurację
Popiwczak: wygraliśmy w końcu pewnie 3:0
- Updated: 11 listopada, 2018
Kuba Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla w rozmowie po meczu wygranym 3:0 z Treflem Gdańsk.
Mecz wygrany ale jeszcze dużo mankamentów, trzeba wyeliminować te przestoje?
J.P. – Ciężko odpowiadać na takie pytania po zwycięskim meczu. Na pewno jakieś mankamenty były, jednak wcześniej traciliśmy punkty z teoretycznie słabszymi zespołami, mecz z ZAKSĄ to w ogóle trzeba zapomnieć jak najszybciej. Teraz wygraliśmy w końcu pewnie 3:0, zdobyliśmy trzy punkty i nawet jeżeli było coś nie tak, to najważniejszy jest wynik. Zawsze jest coś do poprawy, zawsze może być lepiej, ale tak samo zawsze może być gorzej. Ja chciałbym aby u nas było tylko lepiej i mam nadzieję, że tak będzie.
Taki wyraźny przestój był w końcówce pierwszego seta, gdzie w polu serwisowym pocelował Was Nowakowski.
– Tak, tak. W końcówce mieliśmy mały problem. Zatrzymaliśmy się na chwilę, ale najważniejsze, że wygraliśmy tego seta. Najbardziej cieszy, że w końcu zwycięstwo mamy w trzech setach, za trzy punkty i nawet jeżeli przeciwnik sprawiał problemy, tak jak chociażby w tym pierwszy secie, potrafiliśmy wyjść z tego obronną ręką. Pokazaliśmy, że to my gramy u siebie, my jesteśmy szefami i wygrywamy bez problemu.
Rzeczywiście w tym meczu na pewno pokazaliście charakter i tą przysłowiową „chemię”. To oznacza, że czujecie się ze sobą na boisku coraz lepiej, coraz pewniej?
– Na pewno był to nasz cel na ten mecz. Nie będę ukrywał, że po porażce w Kędzierzynie czuliśmy się bardzo zbici. Chcieliśmy jak najszybciej zapomnieć o tym meczu, a w głowie pamiętać tylko to, że jesteśmy dobrymi zawodnikami, że potrafimy grać w siatkówkę. Dlatego powtarzaliśmy sobie cały czas, że z Gdańskiem musimy wyjść na mecz pewni siebie, pokazać swoją grę i wygrać trzy punkty. Tak się stało.
Liderem na boisku był Julien Lyneel, MVP otrzymał Dawid Konarski. To dwa filary drużyny?
– Myślę, że akurat po tym meczu MVP można było dać kilku zawodnikom. Zarówno Julien Lyneel, Dawid Konarski, jak i środkowi dobrze zagrali. Wiadomo, że Julien daje dużo spokoju drużynie w każdym elemencie, a w meczu z Gdańskiem dorzucił jeszcze coś ekstra, mówię tutaj o zagrywce. Na pewno w tym meczu zasłużył na tą statuetkę tak samo jak Dawid. Ja bym się jednak skupiał na drużynie, a nie pojedynczych zawodnikach. To jest nasz cel, żeby drużyna dobrze grała, by była jednym organizmem.
Z okazji 100-lecia niepodległości były okolicznościowe koszulki i szaliki podczas prezentacji. Kibice mieli też barwy narodowe. To miło, że kibice naprawdę chcą uczestniczyć nie tylko w widowisku sportowym, ale też reagują na takie sytuacje jak uczczenie święta narodowego przy okazji.
– Powiem szczerze, że my u siebie zaczęliśmy sezon z całą „górką”. Przyjechał Szczecin z Bartkiem Kurkiem, Skra ze złotymi medalistami mistrzostw świata. Jastrzębska hala mnie osobiście bardzo się podoba, kibice na każdym meczu nas bardzo wspierają i mam nadzieję, że to się utrzyma na kolejnych spotkaniach. Mamy takie swoje „święto” podczas każdego meczu.
Własna hala sprzyja? U siebie prezentujecie lepszą grę niż w meczach wyjazdowych?
– My otwarcie mówiliśmy i mówimy, że jesteśmy zespołem, który będzie walczył o medale. Na początku oczywiście brakowało nam zgrania i zrozumienia na boisku. To był problem, bo jak się pojawiał jakiś zastój, to gubiliśmy grunt pod nogami. Szczególnie widoczne było to na wyjazdach właśnie. Myślę, że z każdym treningiem, meczem, z każdym tygodniem będzie lepiej i gra będzie wyglądała coraz lepiej. Każdy z nas zyskuje pewność siebie poprzez wzajemne obcowanie ze sobą, poprzez każdy wspólny trening. Wiadomo, że z każdym dniem się siebie uczymy nawzajem w każdym elemencie. W meczu z Treflem było już fajnie widać bardzo dobre zgranie między rozgrywającym Lukasem Kampą, a skrzydłowymi. Parę takich zagrań pokazali, szczególnie pod koniec meczu, że nie powstydzili by się ich najlepsi na świecie. Fajne jest to, że siatkówka nas bawi, cieszy, a z takim nastawieniem na pewno będzie łatwiej.
Początek sezonu patrząc w ligową tabelę można uznać mimo to za udany? Po 7 kolejkach 3-4 miejsce w tabeli (kolejka jeszcze trwa), to dobry rezultat?
– Patrząc w tabelę, na pewno nie wygląda to najgorzej. Jednak każdy z nas na pewno odczuwa niedosyt po niektórych meczach. Cały czas trener tłucze nam do głowy, aby nie patrzeć wstecz, na to co było, tylko skupiać się na kolejnym meczu, kolejnej akcji i patrzeć przed siebie. Mamy teraz tydzień na trenowanie. Trener lubi trenować, my jesteśmy drużyną, która lubi trenować. Także ten czas na pewno dobrze wykorzystamy. Później czeka nad podróż do Olsztyna, na naprawdę ciężki teren.
Mecze z medalistami poprzedniego sezonu za wami, czyli teoretycznie powinno być już tylko lepiej?
– My się śmialiśmy z chłopakami, że mamy za sobą najtrudniejsze trzy hale w Polsce, te najbardziej specyficzne. Także pod tym względem to na pewno jakiś plus. Je bym jednak nie myślał i nie analizował w ten sposób, bo niejeden na takim myśleniu się przejechał. Już w tym sezonie padały nieoczekiwane wyniki – Olsztyn pobił Skrę, Bydgoszcz, która bije Skrę… Każdy może wygrać z każdym, nie ma łatwych rywali.
A nie jest tak, że to są pojedyncze „wybryki” tych drużyn?
– Nie sądzę. Pamiętam jak w poprzednim sezonie też mówili, że zwycięstwa Olsztyna, to przypadek, że to chwilowe. Tymczasem chłopaki dojechali do półfinału, a my biliśmy się z Resovią o piąte miejsce. Także ja bym nie ujmował niczego drużynie z Olsztyna. Na pewno łatwo skóry nie sprzedadzą i myślę, że żaden zespół w tej lidze nie położy się przed nami i nie odda za darmo punktów. Liga jest naprawdę trudna. W tej chwili tylko ZAKSA jest zespołem, który jest stabilny, gra siatkówkę na najwyższym poziomie i naprawdę ciężko jest ich „ugryźć”.
Urania to też specyficznych hala?
– Nie. Akurat tam bardzo przyjemnie się gra. Jedyny minus jest taki, że zimno tam jest. Jednak na zewnątrz mamy fajną pogodę cały czas, więc w tym roku nie ma co rozpaczać (śmiech).
Rozmawiała: Ludmiła Kamer
fot. jastrzębskiwegiel.pl