- PL: 17 kolejka – wyniki
- Kaczmarek: takie końcówki naprawdę budują
- LM: Francuzi walczyli, ale to Jastrzębski wygrał
- LM: Projekt zdominował ACH na Torwarze
- Gdańsk gospodarzem turnieju VNL 2025
- Popiwczak: przeżywam déjà vu, bo rok temu była identyczna sytuacja
- Wojtaszek: dobrze zaczynamy drugą rundę
- PL: 16 kolejka – wyniki.
- Kaczmarek: do sukcesu potrzeba całej drużyny
- Nowowsiak: wygraliśmy za 3 punkty
Popiwczak: To taki „srebrny rok”
- Updated: 12 września, 2022
Dla libero Jastrzębskiego Węgla obecny sezon reprezentacyjny był pierwszym pełnym sezonem, od razu zakończony wicemistrzostwem świata. Z Jakubem Popiwczakiem rozmawialiśmy dzień po zdobyciu srebrnego medalu siatkarskiego mundialu.
Dla Ciebie bardzo wyjątkowy siatkarsko rok, po pierwsze pierwszy sezon w kadrze tak na sto procent, kiedy jesteś od początku do końca w czternastce i bijesz się o medale, jesteś wicemistrzem świata – brzmi dumnie, a prywatnie też od kilku miesięcy jesteś ojcem, więc też taka rozłąka z rodziną musi być trudna. Jak podsumujesz ten sezon?
- Wczoraj z narzeczoną oglądaliśmy wieczorem zdjęcia z tego roku i uznaliśmy, że dla nas to taki „srebrny rok”. Najpierw w lidze srebro, teraz srebro mistrzostw świata, więc mój syn ma zdjęcia póki co ze srebrnymi medalami. Myślę, że nikt z nas nie dopuszczał do siebie porażki w finale. Mieliśmy na koncie kilka spotkań, bardzo trudnych, w których przełamywaliśmy rywali, mieliśmy też kilka spotkań lekkich i przyjemnych, ale tak naprawdę nie było momentu. To jak wyglądał ćwierćfinał z USA, później półfinał z Brazylią, kiedy to my przełamywaliśmy rywali, pozwalało nam myśleć, że jesteśmy przygotowani i gotowi by wygrać z Włochami i sięgnąć po puchar. Stało się jednak inaczej. A jeżeli chodzi o cały sezon, to dla mnie bardzo budujący sezon. Patrząc zaś z perspektywy męża, taty, to bardzo ciężki czas. Wielkie podziękowania dla moje narzeczonej, której cały czas powtarzam, że jest wielka, że dała sobie radę kiedy mnie praktycznie kilka miesięcy nie było w domu. Wracałem do domu praktycznie tylko na chwilę, czasami dzień, czasami kilka godzi i się wraca. Ciężko jest kiedy syn cieszy się, że tata jest, po czym tata wyjeżdża, a syn ma gorszy dzień i płacze. To jest smutne. Z drugiej strony jak na koniec staje się na podium i wygrywa medal, to pojawia się uśmiech na twarzy i wielka radość.
Myślę, że jak syn podrośnie i pokażesz mu wasze wspólne zdjęcia z medalami, to syn zrozumie dlaczego taty tak często nie było.
- Mam nadzieję, że tak kiedyś będzie.
Tak jak zauważyłeś w fazie pucharowej MŚ to reprezentacja Polski przełamywała rywali, w finale Włochów przełamać się nie udało. Nie pojawiała się frustracja, jak podbijali kolejne piłki w obronie i konczyli kolejne ataki, będąc niewzruszonymi na wasze chociażby zagrywki?
- Myślę, że przede wszystkim ich dobra gra zadecydowała. My byliśmy gotowi do gry w siatkówkę na dobrym poziomie, ale oni pokazali siatkówkę na jeszcze wyższym poziomie. Dlatego ciężko było nam znaleźć punkt zaczepienia. Z drugiej strony mieliśmy swoje szanse, szczególnie w drugim secie, kiedy to prowadziliśmy dwoma punktami. W takich momentach powinniśmy wygrać seta i prowadzić 2:0 i jest zupełnie inna sytuacja. Także rzeczywiście może jakaś lekka frustracja się pojawiła, ale trzeba oddać, że decydowała ich bardzo dobra gra. O ile w drugim secie mieliśmy swoje momenty, to od trzeciego seta bardzo ciężko było ich złamać. Zagrywaliśmy jak najmocniej się da, a oni wszystko przyjmowali, rewelacyjnie grali blok-obrona. Z ich strony to był koncert, a my nie potrafiliśmy znaleźć punktu zaczepienia.
Emocje już trochę opadły? Wierzysz już w ten sukces, dotarło do Ciebie, że jesteś Wicemistrzem Świata? Brzmi dumnie.
- Wierzę, wierzę. Myślę, że przez ten okres ostatnich trzech miesięcy wszyscy dojrzewali do tej myśli, że będziemy grali w Polsce, że będą to Mistrzostwa Świata, że jesteśmy zespołem, który ma świetnych zawodników, a w halach będzie komplet polskich kibiców. Także każdy z nas indywidualnie, ale i jako drużyna przygotowywał się do tego co nas czeka. Zakończenie było świetne, aczkolwiek nie taki jak sobie wymarzyliśmy.
Jesteś już po ustaleniu z trenerem Mendezem kiedy wracasz do Jastrzębia, do treningów w klubie? Cieszymy się wicemistrzostwem, ale sezon ligowy za pasem.
- Na pewno tydzień wolnego będę miał, także w przyszły poniedziałek najprawdopodobniej będę już w klubie. Pora chwilę odpocząć i trochę zapomnieć o tym wszystkim, o tych emocjach.
Jakieś mini wakacje w planach?
- Na pewno chciałbym i jakieś plany są, jednak mamy jeszcze obowiązki reprezentacyjne dzisiaj i jutro, więc ten tydzień wolnego też się bardzo skróci, a więc jakiś wyjazd będzie planowany na przysłowiowego „wariata”.
Powiedz jeszcze na koniec jak się fizycznie czujesz? To dla Ciebie nowość, że po sezonie kadrowym wracasz do klubu, więc czasu na regenerację, czy odpoczynek nie będzie za dużo, a sezon ligowy jak wiadomo jest również bardzo wymagający.
- Ja się czuję bardzo dobrze. Aczkolwiek przed finałem poprosiłem o środki przeciwbólowe, bo tu coś boli, tam coś pobolewa. Chłopaki z drużyny się ze mnie śmiali, że jak ja już proszę o tabletki, to musi być poważnie, bo raczej nie korzystam z tego. Ale generalnie nie narzekam, a na swoje zdrowie nie mogę powiedzieć złego słowa, bo jak patrzę na chłopaków dookoła, to można się mierzyć z wiele większymi problemami.
Rozmawiała: Ludmiła Kamer
Fot. Damian Warwas