Popiwczak: robiliśmy rzeczy, które nie powinny się wydarzyć

Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla nie ukrywał, że drużyna zagrała kiepski mecz z ONICO, ale jak zapewnił, na grę nie miała wpływu sytuacja związana z zamieszaniem spowodowanym przez trenera De Giorgiego.

Jastrzębski Węgiel po odejściu „Fefe”, prowadzony był w meczu z ONICO Warszawą przez Nicolę Giolito, dotychczasowego asystenta De Giorgiego. Gospodarze jednak rozpoczęli fatalnie mecz, co szybko skutkowało przegraniem dwóch setów. W połowie drugiej partii kontuzji doznał atakujący Warszawy, Bartosz Kurek, co jakby wpłynęło na lepszą grę Jastrzębia. Ostatecznie o wyniku decydował tie-break, który od początku kontrolowali goście. O tym meczu i całym zamieszaniu jakie miało miejsce w klubie, rozmawialiśmy z Jakubem Popiwczakiem.

Czy jest Wam czego gratulować po takim meczu?

J. Popiwczak: – Myślę, że po dwóch setach, to wszyscy na trybunach myśleli, że nas spakują szybko w trzecim secie do piętnastu i będzie po meczu. Pozytywnym akcentem jest to, że wyszliśmy, wyciągnęliśmy kolejne dwa sety, mimo tego kiepskiego startu. Z tego możemy być zadowoleni. Z drugiej strony niesmak jest wielki, bo mamy świadomość, że gdybyśmy w tym piątym secie utrzymali tą swoją agresję, która nakręcała naszą grę, to moglibyśmy wygrać.  Powinniśmy „dobić” Warszawę, a tymczasem to oni zaczęli dobrze decydującego seta, nakręcali się z każdą akcją i wygrali.

Mecz miał dwa oblicza – do kontuzji Kurka i po kontuzji Kurka, w połowie drugiego seta. Zgodzisz się z tym?

– Myślę, że to my zaczęliśmy grać trochę lepiej. Od trzeciego seta już pokazaliśmy całkiem fajną grę, bo w pierwszych dwóch setach to robiliśmy rzeczy, które nie powinny się wydarzyć.

Czy wpływ na obraz Waszej gry miało to całe zamieszanie jakie wywołał trener De Giorgi?

– Na pewno w jakiś sposób to na nas wpłynęło. Aczkolwiek do meczu z Warszawą przygotowywaliśmy się jak do każdego innego meczu. Nicola Giolito, który był asystentem trenera De Giorgiego wiedział jak wyglądają przygotowania do każdego z meczu, bo to robił wcześniej, uczestniczył w każdym treningu. Także do tego meczu przygotowywaliśmy się podobnie. Jesteśmy grupą zawodników doświadczonych, która wie jak sobie radzić nawet w takich trudnych dla drużyny sytuacjach.

Do kiedy „Fefe” uczestniczył w treningach?

– Piątek był ostatnim dniem kiedy trener uczestniczył w treningu, później się pożegnaliśmy. Ja za bardzo nie chce komentować tej sytuacji, ponieważ nie taka jest moja rola. Ja mam wychodzić na boisko i grać jak najlepiej, robić to czego oczekuje ode mnie prezes, drużyna i koledzy. Nie da się ukryć, że na pewno ta sytuacja siedziała nam z tyłu głowy. Jednak wychodząc na boisku nie myśleliśmy o tym, byliśmy skupieni tylko na grze i tym co się dzieje w meczu. Wiadomo, że nie wyglądała nasza gra najlepiej, nie zagraliśmy tak dobrze jak chociażby wcześniej z Resovią, czy Skrą, ale mamy jeden punkt i musimy go szanować.

Po upadku Stoczni wskoczyliście na drugie miejsce w tabeli. Nie będzie łatwo utrzymać tej pozycji, bo jak pokazuje liga, wygrać można z każdym, ale też stracić można z każdym?

– Tak, podskoczyliśmy w tabeli po odejściu Stoczni. Z tego co wiem, to mecz z ONICO był meczem o drugie miejsce w tabeli, a bije się o tą pozycję jeszcze Radom. Ja powiem tak, musimy zrobić wszystko aby nie wypaść z czwórki. Jeżeli wygramy z GKS-em za tydzień, za trzy punkty, to raczej czwórkę będziemy mieli, a to jest dla nas bardzo ważne przed rozstawieniem do Pucharu Polski. Teoretycznie nawet jeżeli trafi się na trudnego przeciwnika, to będąc rozstawionym ma się atut własnego parkietu. Na pewno oczywiście patrzymy w tabelę, bo chcemy być zespołem, który celuje bardzo wysoko. Każdy punkt wywalczony w lidze trzeba szanować i to bardzo. Jak pokazały wyniki, poza ZAKSĄ wszyscy gdzieś tracą punkty, gdzieś się gubią. Także musimy być bardzo skoncentrowani, szczególnie w tych meczach z teoretycznie drużynami do ogrania, gdzie o motywację jest trudniej. Do takich meczów musimy przykładać dużą uwagę, by od początku wychodzić na pełnej koncentracji, by nie gubić punktów w końcowym rezultacie.

W teorii ładnie to brzmi, ale przed Wami kolejny trudny tydzień, bowiem oficjalnie trener Santilli będzie w klubie od 20 grudnia, a 22go gracie już kolejny mecz i to nie będzie łatwy mecz.

– Takie sytuacje w sporcie się zdarzają. Nikola, to podobna myśl szkoleniowa do „Fefe”, czy Santilliego, który był już w klubie i znowu będzie. Także nie wydaje mnie się, aby to był jakiś wielki problem, że trener pojawi się kilka dni przed meczem. My będziemy się normalnie przygotowywali do meczu z GKS pod okiem Nicoli, będziemy mieli normalne treningi i jestem pewien, że będziemy optymalnie do tego meczu przygotowanie. To, kiedy trener Santilli pojawi się u nas, czy będzie już w kolejnym meczu, czy nie, to jest sprawa drugorzędna. Nie przełoży się to na przygotowanie do meczu z Katowicami. Jestem pewien ze prezes zrobi dobrą robotę, a wszystko będzie przebiegało szybko i w porządku.

 

Rozmawiała: Ludmiła Kamer