Popiwczak: Nie dojechaliśmy sportowo

Jastrzębski Węgiel uległ dwukrotnie ZAKSIE w półfinałowej rywalizacji Ligi Mistrzów, dodatkowo borykając się z kłopotami zdrowotnymi jakie akurat w tym momencie dopadły Mistrzów Polski. Szczerze i z nutką optymizmu wypowiedział się jastrzębski libero Jakub Popiwczak.

Może brzydko to zabrzmi, ale trochę stypa po takim meczu, po tak przegranej rywalizacji półfinałowej Ligi Mistrzów?

  • Inaczej się przeżywa takie mecze jak się było blisko, walczyło na styku, a inaczej jak się ma świadomość, że się było zespołem dwie klasy niższej. Nie było dla nas żadnego punktu zaczepienia w tym dwumeczu, nie było chwili „podjazdu”. Wygrał zespół zdecydowanie lepszy, zasłużenie ZAKSA awansowała do finału Ligi Mistrzów.

Trudno pewnie mówi się takie słowa, ponieważ cały sezon graliście naprawdę dobrze, a w tym ważnym momencie dopadło was jakieś straszne choróbsko, które pokrzyżowało plany.

  • Tak, jednak myślę, że nie ma co poruszać aspektu zdrowotnego. Tak jak powiedziałem, wygrał zespół lepszy. Jestem pewien, że w naszej drużynie każdy dał z siebie 110%, zostawiając serce, zdrowie, rozum, wszystko na boisku, a widzieliśmy jak to się kończyło w każdym secie. Niestesty nie dojechaliśmy sportowo, oczywiście kwestie zdrowotne były ważne, ale nie ma co tego poruszać. To byłoby wypaczanie rzeczywistości sugerując, że aspekt zdrowotny zaważył. Nie, przede wszystkim sportowo byliśmy słabsi.

Ty przechodziłeś chorobę bardzo mocno. Powiedz jak się czujesz dzisiaj, rzeczywiście w stu procentach jesteś zdrowy?

  • Czuję się już dobrze, uśmiech wrócił, kolory wróciły. Powiem, że ja raczej nie choruję tak jak chorowałem teraz. Mialem przez 4-5 dni ciągle miałem gorączkę w okolicach 38 i pół, do nawet ponad 39 stopni, a rzeczywiście najgorzej było właśnie w dzień pierwszego meczu półfinałowego, który rozegraliśmy w Jastrzębiu. Także złapało mnie solidnie, ale myślę, że w sporcie nie takie rzeczy się dzieją i ludzie grają nie z takimi dolegliwościami. Nie ma więc co narzekać jakoś specjalnie.

Macie na koncie pięć porażek z rzędu z ZAKSĄ. Czy obawiacie się tego rywala pod kątem finałów play off? Teoretycznie, tak jak przed rokiem obie drużyny marzą by się właśnie w tym finale znaleźć.

  • Najpierw trzeba dojść do tego finału i na tym teraz trzeba się skupić, bo to naprawdę nie będzie łatwe. Z drugiej zaś strony valy czas wracam myślami do zeszłego sezonu, kiedy w finale z ZAKSĄ nikt nam nie dawał szans, my sami byliśmy nastawieni na walke do końca, zdając sobie sprawę, że o pokonanie ich będzie ciężko. Rzeczywiście było ciężko, ale się udało. Myślę, że sport uczy pokory, cierpliwości, wytrwałości i takiej sportowej niezłomności. Także ja na tą niezłomność nadal liczę. Teraz przegrywamy mecze z nimi, ale cały czas trzeba próbować wygrać, walczyć do końca i wierzyć w zwycięstwo.

Póki co zaczyna się walka w fazie play off. Z kilka tydzień pierwszy mecz, a wy nadal nie znacie rywala. Czy to utrudnia przygotowania do tej pierwszej rundy play off?

  • Myślę, że my musimy się skupić na własnej grze, nieważne kto stanie po drugiej stronie siatki. Jeżeli chcemy walczyć o mistrzostwo, a chcemy, to nie możemy się bać żadnego ćwierćfinałowego rywala. Z kim nie przyjdzie nam grać, to chcemy pokazać naszą dobrą grę i tym zwyciężyć. Jednak uważam, że to wszystko jest trochę na wariackich papierach. Dzisiaj gramy mecz, za dwa dni kolejny mecz, który tak naprawdę dla nas nie ma za wielkiego znaczenia. Obojętnie czy zajmiemy pierwsze, czy drugie miejsce, to i tak pozniej ZAKSA ma wszystko w swoich rękach (ZAKSA jako ostatnia drużyna rozegra mecz z Treflem, który może mieć znaczenie dla ukladu tabeli na miejscach 1, 2 oraz 7 i 8 – przyp. red.). Takie trochę to dziwne, że dogrywamy mecze, za chwilę play off, na które wszyscy czekają, a my wchodzimy w tą końcówkę sezonu „na wariata”. Uważam, że to nie jest fajne, a z drugiej strony za to nam płacą, więc pewne problemy, fochy trzeba schować do kieszeni, wyjść i zagrać najlepiej jak się potrafi.

Wszyscy czekaliśmy jak zauważyłeś na play off, kibice w Jastrzębiu cieszą się, że wszyscy siatkarze wracają do gry, a tymczasem w tym momencie tracicie Terevora Clevenot, który doznał kontuzji kolana. Czy to znowu nie był swego rodzaju cios dla drużyny? Znowu ktoś wypada i to z kontuzją, przed najważniejszą fazą sezonu, to może zachwiać mental?

  • Na pewno to jest cios dla nas. Trevor grał od początku, to świetny zawodnik, o czym nie trzeba nawet mówić, bo to widać jaką klasą sama w sobie jest Trevor. Z drugiej strony możemy się cieszyć, że mamy dobrych zmienników. Na każdej pozycji mamy naprawdę wartosciowych zmienników, którzy potrafią grać dobrze w siatkówkę, co nie raz już udowodnili. Kiedy wychodzi sie na boisko, to nie myśli się kogo nie ma z nami, a jedynie myśli się o tym by zagrać najlepiej jak się potrafi. Tak jak powiedziałem, na pewno jest to dla nas cios i jest to jakaś kolejna przeszkoda. Musimy się skupić na tym co jest teraz, jacy zawodnicy są do grania i jak najlepiej przygotować się do kolejnych meczów.

Z Kędzierzyna-Koźla: Ludmiła Kamer