Nowakowski: Wyczekiwaliśmy chwili spędzonej na boisku

Środkowy bloku GKS-u Katowice, Jan Nowakowski ściągnięty został do kadry narodowej awaryjnie, na wskutek kontuzji Kuby Kochanowskiego uzupełnił skład. Jednak jak sam mówi „Jestem na maksa szczęśliwy, że wróciliśmy do gry.”

W pierwszym meczu sparingowym Polska-Niemcy, Nowakowski rozegrał dwa pełne sety. Zdobył jeden punkt na trzy wystawione do ataku piłki, nie popełnił żadnego błędu. Jak z perspektywy tego siatkarza wyglądał mecz oraz zgrupowanie w dobie pandemii?

Niecodzienny mecz, niespotykane warunki, ale najważniejsze, że siatkówka wraca do hali?
J.N. – Tak, bardzo wyczekiwaliśmy chociażby chwili spędzonej na boisku. Ja się bardzo cieszę, że pierwsze granie po tak długim czasie było właśnie w barwach narodowych. Nawet jeśli był to mecz bez kibiców, niby tylko sparing, ale ja jestem na maksa szczęśliwy, że wróciliśmy do gry.

Trener Heynen miał do dyspozycji bardzo długi skład, są siatkarze doświadczeni i tak jak ty, siatkarze z marzeniami, którzy cały czas chcą być ważną częścią tej drużyny. Będą z tego dobre owoce, będą efekty, które zaprocentują w kolejnych latach?
– Nie ma się co oszukiwać, że celem najważniejszym dla tej kadry są Igrzyska Olimpijskie. Ja uzupełniam ten skład. Pojawiły się kontuzje i przez to również ja pojawiłem się w drużynie narodowej. Przed tym zespołem, którego też teraz szczęśliwie jestem częścią, stoi wielkie marzenie olimpijskie, medal. Ten mecz z Niemcami na pewno coś wniósł do całych przygotowań. Zagraliśmy pięć setów, więc szkoleniowo też fajnie, ale nie ukrywajmy, taki sparing dla większości chłopaków w tej drużynie, to nie był jakiś trudny mecz.

Jak się jedzie na zgrupowanie ściągniętym z wakacji?
– Rzeczywiście pierwsze pytanie jakie zadał mi trener Vital Heynen kiedy do mnie dzwonił, to było „Where are you now?”. Rzeczywiście było wesoło i szybko wszystko się potoczyło. Na instagramie pojawiały się wtedy zdjęcia z moich wakacji, jednak ja już w tym czasie od tygodnia trenowałem z klubem w Katowicach. Także nie zostałem wyłowiony przez trenera gdzieś ze środka Chorwacji, byłem już w Katowicach i bez kłopotu pojechałem do Spały.

Jak ocenisz ten pierwszy mecz z Niemcami?
– Jesteśmy w ciężkim treningu i wcale się nie dziwię, że ta siatkówka na chwilę obecną wygląda jak wygląda. Chłopaki na przykład mieli dziewięć dni przerwy od ostatniego zgrupowania. Mecz z Niemcami stał na jakimś poziomie sportowym, ale mamy świadomość, że mógł być zagrany dużo, dużo lepiej. Wiadomo, to był typowy mecz sparingowy, nie chodziło tu tylko o wynik.

Co Tobie osobiście dało zgrupowanie kadry, ten mecz rozegrany po bardzo długiej przerwie, kiedy z tyłu głowy masz sezon ligowy i przygotowania do niego z GKS-em?
– Każdy sportowiec, który trenuje jakąkolwiek dyscyplinę sportu, robi to po coś. Najczęściej jest takim celem samym w sobie dojście do poziomu, który pozwoli mu reprezentować swój kraj w tej dyscyplinie. Taki jest też mój cel. Dlatego mimo, że ten mecz był sparingowy, nie graliśmy o nic, nie było ważne kto wygra, a kto przegra, to dla mnie jako sportowca jest to wielkie wyróżnienie, że mogłem w tym meczu zagrać. Reprezentowałem nasz kraj w koszulce z „orzełkiem na piersi”, to dla mnie duża rzecz. Na pewno personalnie daje mi to wielkiego kopa do pracy na przyszłość. Muszę dawać z siebie jeszcze więcej, żebym był jeszcze lepszy. Muszę wierzyć w to, że uda się pojawić kiedyś na zgrupowaniu nie w roli „strażaka”, uzupełnienia składu, tylko podstawowego zawodnika, na którego trener popatrzy i powie „Chcę aby Janek w tej drużynie grał”.

Na koniec powiedz coś o GKSie Katowice, w którym zostajesz na kolejny sezon. Było głośno o tym klubie w czasie koronawirusa z powodu „cichych zwolnień”, kłopotach finansowych, itp. Obecnie udało się dojść do porozumienia i uspokoić sytuację w klubie? Jak to widzisz ze swojej perspektywy?
– Na ten moment wygląda na to, że zamieszanie medialne wokół klubu było naprawdę ogromne. Było spore zamieszanie również personalne, ale chyba dobrze z tego wyszliśmy.

To zamieszanie medialne, chyba jednak koniec końców pomogło Wam, zawodnikom?
– Ciężko ocenić, ale chyba można trochę tak powiedzieć. Na chwilę obecną, według prezesa, GKS nadal „stoi” i nie ma zamiaru się „przewrócić”. Ostatecznie spora część składu została. Są wymienione osoby, którym kończyły się kontrakty. Tak to jest, że jedni przychodzą, a drudzy odchodzą, ale zawodnicy z obowiązującymi kontraktami zostali wszyscy. Także doszliśmy do jakiegoś porozumienia. Wygląda na to, że Katowice w nadchodzącym sezonie mogą pokazać coś fajnego i oby tak było.

Jak przetrwałeś czas izolacji w pandemii? Sporo wolnego od siatkówki, więc niby czas dla narzeczonej, rodziny, ale z drugiej strony koronawirus zmusił Ciebie do zmiany planów osobistych, nie odbył się Twój ślub.
– Budowałem campera w tym czasie, więc nie było aż tak ciężko, bo miałem zajęcie (śmiech). Co do ślubu, to mógł on się odbyć, jednak nie chcieliśmy z Martyną (Grajber, również siatkarka, przyjmująca Chemika Police – przyp. red.), aby ktokolwiek zaproszony na tę imprezę pomyślał, że nie przyjedzie, bo wiąże się to z jakimś ryzykiem zachorowania, czy cokolwiek. Dlatego bezpiecznie przełożyliśmy ślub na kolejny rok.

Z Zielonej Góry: Ludmiła Kamer