- LM: Warta wygrywa z Roeselare
- LM: Jastrzębski osiąga cel we Francji
- GKS bez trenera. Słaby odsunięty od drużyny
- Depowski: pokazujemy, że potrafimy walczyć
- Fornal: mam nadzieję, że kibice zatęsknią
- PL: 12 kolejka – wyniki
- Ensing: rywal nie miał nic do stracenia
- Popiwczak: widzieli nas i robili wielkie oczy
- LM: pełna kontrola Jastrzębskiego na inaugurację
- LM: spacerek Projektu na inaugurację
Mistrzowska uczta z polskim smakiem
- Updated: 22 września, 2014
Łzy w oczach, radość, szczęście, ogromna energia – kumulacja tych czynników zaczęła ujawniać się chyba we wszystkich, gdy w czwartym secie finałowego spotkania na tablicy wyników pojawił się dwudziesty piąty punkt dla Polaków. Jakże wspaniała była to chwila! Jakże doniosła. Powtórzymy to jeszcze raz: jesteśmy mistrzami świata! Niech usłyszy to cały czas! To nasze święto. Ciężka praca chłopaków została wynagrodzona, świętujmy ten tytuł razem z nimi, serdecznie im za to dziękując.
W chwili, gdy emocje opadają przychodzi czas na analizy i podsumowania. Należy zastanowić się nad całą imprezą. Oczywiście w tym wypadku elementem wiodącym jest sukces biało – czerwonych. Mistrzostwa świata zaskoczyły, obfitowały w niespodzianki, ale pokazały w wielu przypadkach, że istotne są zgranie, ciężka praca i charakter.
Polska stała się jądrem światowej siatkówki. Stan wrzenia, emocji, kwintesencji siatkarskiego rzemiosła rozgrywał się w naszym kraju. Dwadzieścia cztery drużyny rywalizowały o prestiż i tytuł najlepszej ekipy świata. Pierwszy etap polegał na odrzuceniu tych najsłabszych, co było momentami aż nadto widoczne. Prawdziwe emocje zaczęły się na drugim etapie turnieju.
Imprezie od samego początku towarzyszyły różne stany i emocje. Jedne związane z tym, że transmisje z mundialu będą w systemie pay per view, inne związane z tym jak zaprezentujemy się jako kraj, kolejne – czy podołamy sportowo. Mistrzostwa świata w siatkówce jak się okazało stały się towarem ekskluzywnym. Zamiast dobra narodowego dostaliśmy produkt w promocyjnej cenie. Najkrócej rzecz ujmując: wytworzyła się niekorzystna atmosfera i zbędne zamieszanie. Klimat napięcia, ale reprezentacja miała wsparcie w fanach, czy to na meczach czy w postaci zorganizowanych grup w pubach oraz innych miejscach. Bo siatkówka jest kochana w Polsce i dostarcza wiele emocji. Potrzebny był apel prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego, aby społeczeństwo w otwartym kanale mogło zobaczyć takie wydarzenie jakim jest finał mistrzostw świata z udziałem biało – czerwonych. Impreza udała się. Wiadomo, że nie wszystko było idealne, ale zadanie zostało wykonane bez żadnych utrudnień. Święto siatkówki przebiegało sprawnie i w dobrej atmosferze sportowej rywalizacji. My jako drużyna – sportowo nie zawiedliśmy. Ważna kwestia – kibicowska daliśmy z siebie wszystko.
W kontekście mundialu pojawia się wiele pytań. Żeby podjęty temat zakończyć pozytywnie lepiej zacząć od tych mniej przyjemnych. Kto rozczarował? Porównując obecny stan z wynikami z przed czterech lat odpowiedź może być tylko jedna: Kuba. W 2010 roku Kubańczycy zostali wicemistrzami świata. Teraz rywalizację zakończyli na drugiej rundzie odnosząc łącznie tylko trzy zwycięstwa. Ocena możliwości Kuby nie jest łatwa. Kubańczycy mają ogromny potencjał, ale zmagają się z problemem ucieczek. Z ekipy z 2010 roku pozostali tylko: Isbel Mesa, Keibel Gutierrez i Rolando Cepeda Abreu. Kuba zawsze kojarzy się z efektywnością, skocznością, jednak inne problemy destabilizują reprezentację narodową. Wielu zawodników uciekło, wielu zamierza i myśli, kiedy będzie miało ku temu okazję. Mundial pokazał, że w takich warunkach o dobry wynik trudno.
Rozczarowali Bułgarzy. W fazie grupowej zajęli 3.miejsce, na drugim etapie wygrali tylko jedno spotkanie i musieli pożegnać się z imprezą. Powód trudności i słabej gry reprezentacji Bułgarii wydaje się prosty. Najogólniej nazywa się kłopoty wewnętrzne. Drużyna od dawna targana jest wewnętrznymi konfliktami, sporami, gracze rezygnują z występów w kadrze. Ostatnimi czasy mimo wszystko wyniki były, choć pechowe. Na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie Bułgaria zajęła czwarte miejsce, tak samo jak podczas dwóch ostatnich edycji Ligi Światowej. Mundial Bułgarom nie wyszedł. Nie pomógł nawet powrót do reprezentacji Władymira Nikołowa.
Włosi liczyli na więcej, ale czy rozczarowali? Za Italią zawsze trudno trafić. W tym wypadku ich wynik należy uznać za rozczarowujący, gdyż od Igrzysk Olimpijskich w Londynie nie schodzili z podium. Z grupy wyszli z 4.miejsca, za Francją, Iranem i USA. Na drugim etapie rozgrywek stoczyli emocjonujący bój z biało – czerwonymi, jednak zajęli dopiero 7.lokatę. Mauro Berruto z osiągniętego wyniku zadowolony być nie może. Czwarta drużyna poprzedniego mundialu zaprezentowała się po prostu słabo.
Przejdźmy do miłych zaskoczeń. Do tych z pewnością należy zaliczyć Kanadę, która pokazała się z dobrej strony. Gavin Schmitt prowadził swoich kolegów do zwycięstw, a wszystkim dyrygował Glenn Hoag. W grupie Kanada zajęła 2.miejsce tuż za Rosją. Na drugim etapie rozgrywek walczyła dzielnie i zajęła 4.pozycję. Z kolei reprezentacja Iranu pokazała, że na stałe zadomowiła się w światowej czołówce. Dzieci Julio Velasco pod wodzą Slobodana Kovaca radzą sobie bardzo dobrze i oceniane są wysoko. Każda drużyna docenia Iran, traktując tego rywala bardzo poważnie. Przez grupę Irańczycy przeszli przebojowo, zatrzymali się dopiero na Niemcach i Francuzach. Pojedynek o 5.miejsce z Rosją nie był prezentacją pełnego potencjału Iranu, być może z powodu zmęczenia, a być może po prostu z braku chęci. Warto podkreślić, że występ na mundialu uwydatnił, że Iran jest mocną drużyną. Serbowie są niepocieszeni. Cztery lata temu był brąz, a teraz do domu wracają z niczym. Młody zespół Kolakovicia nie udźwignął ciężaru. Zespół Serbii w czterech ostatnich mundialach zawsze kończył rywalizację w pierwszej czwórce. Teraz nastąpiła zmiana. W drugiej fazie Serbom udało pokonać się Włochów, ale Iran, USA i Francja okazały się zbyt silne i marzenia prysły.
Stany Zjednoczone pokonały Polskę. Wydawało się, że są w stanie rywalizować o medale, ale do trzeciej fazy zabrakło im punktu. USA oceniane były jako faworyt do zwycięstwa w mistrzostwach, zwłaszcza po wygraniu Ligi Światowej. Na pierwszym etapie rozgrywek USA uplasowały się za Francją i Iranem. Mogło się wydawać, że drużyna Johna Sperawa będzie się powoli rozkręcała. Zwycięstwo z Polską wskazywało na to, ale porażka z Argentyną pozbawiła Amerykanów jakichkolwiek szans na walkę o medale. Choć w drugiej fazie radzili sobie bardzo dobrze to potknęli się w ostatnim spotkaniu, co kosztowało ich wiele. Matthew Anderson i spółka musieli pogodzić się z porażką. USA ostatni raz medal mistrzostw świata wywalczyło w 1994 roku. Ta reprezentacja ma potencjał. Za cztery lata będzie bardziej doświadczona. Wtedy nikt nie będzie mógł już mówić, że drużyna jest młoda i trwa jej rozwój. Obecnie takie tłumaczenia trenera Sperawa i sztabu trenerskiego jeszcze przejdą.
Niemcy wspięli się na szczyt, zdobyli medal. Stanęli na najniższym stopniu podium pokonując Francję. Osiągnęli niebagatelny sukces, którego nikt się nie spodziewał. Nawet niemiecka telewizja, zobligowana do tego, aby na ostatniej prostej transmitować mecze reprezentacji swojego kraju. Świetna postawa Niemców, których liderem jest niesamowity Grozer. Niemiecka solidność okazała się kluczem do sukcesu – ogromnego sukcesu.
Na boiskach nie zabrakło gwiazd, które były motorem napędowym imprezy i zarazem jej esencją. Na początku należy wymienić Mariusza Wlazłego. Mistrzostwa świata pokazały jak klasowy to zawodnik i zarazem potrzebny naszej kadrze. Wlazły to siatkarz doświadczony, który daje drużynie wartość i potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność. Prawdziwy skarb i seryjny „zabójca” punktowy. Swoją klasę udowodnił brazylijski gwiazdor – Lucarelli. Groźny w polu zagrywki, niebezpieczny w ataku. Sidao czy Murilo – tych nazwisk przedstawiać tak naprawdę nie trzeba. Warto wspomnieć o dobrej grze Grozera i Rouziera, których dobrze znamy z występów w polskiej lidze. Obaj byli głównymi postaciami w swoich drużynach. Pavlov, Muserski, Nikołow, Anderson, Zaytsev to kolejne potężne siatkarskie nazwiska, ale trochę zawiedzione. Tym, że nie sukces o jakim marzyli nie został osiągnięty. W naszym zespole należy wyróżnić również Mateusza Mikę, który pokazał, że już okrzepł i jest wartościowym zawodnikiem. Na libero nie zawodził Paweł Zatorski. Ogromny gwiazdozbiór wystąpił na polskiej ziemi. Dobrze znani z polskiej ligi m.in. Baranowicz, Conte czy Fonteles. Jedni przeżywali chwile radości, inni smutku, ale stworzyli niesamowite widowisko.
Na koniec o głównych aktorach całego spektaklu. O tych, którym przyszło zmierzyć się w najważniejszym spotkaniu. Polska po raz drugi pokonała Brazylię. Tym razem 3:1. Niech wybrzmi to jeszcze raz – Polska mistrzem świata. Mimo, że lepiej zaczęli Brazylijczycy to doping naszych fanów i determinacja siatkarzy doprowadziły do korzystnego rozstrzygnięcia. Niesamowity Wlazły. Po drugiej stronie młody, ale jakże sprytny i inteligentny Lucarelli. Niebagatelne emocje i zwroty akcji, gdy prowadziliśmy już pięcioma punktami i prawie traciliśmy tą przewagę, ale jednak walczyliśmy i wychodziliśmy na prostą. Kapitalny Paweł Zatorski. Skuteczny na środku Nowakowski. Michał Winiarski miał mały zastój, ale przetrzymał to i pokazał charakter. W pewnym momencie mina Murilo mówiła wszystko. Brazylijski gwiazdor czuł, co się zbliża. Trener Rezende był coraz bardziej poinformowany. Lepszy okazał się żółtodziób Antiga, który wprowadził w ten zespół ogromną siłę, wolę walki i determinację. A może świeżość? Dwukrotnie pokonaliśmy Brazylię. Ważne, że udało nam się wygrać z Canarinhos bój o złoto. To pierwsze spotkanie przy tym nie ogrywa tak znaczącej roli. Spotkały się dwa światy – Polska i Brazylia. Dwie wspaniałe drużyny. Cztery lata temu byliśmy poza pierwszą dziesiątką, a Brazylia była mistrzem. Teraz my odebraliśmy im tytuł, a oni są wicemistrzami. Oby ten sukces ustabilizował naszą pozycję w siatkarskiej hierarchii. Aby Brazylia poczuła, że czas jej dominacji zbliża się ku końcowi. Sukces niebagatelny i ogromny, jesteśmy w końcu mistrzami świata. Pierwsze, co przychodzi na głowy kilka godzin po mundialu to słowo – stabilizacja.
Mistrzostwa świata za nami. Okraszone sukcesem będą po wielokroć wspominane z radością i łzami w oczach. Odbyły się na polskiej ziemi. Mecze biało – czerwonych śledziły pełne trybuny, w innych spotkaniach z frekwencją było różnie. Polska wielbi siatkówkę. Ten sport ma potencjał na wielu płaszczyznach – warto o tym mówić. Brazylia cały czas jest na szczycie – mimo, że jest tylko wicemistrzem. W przypadku Canarinhos słowo „tylko” jest jak najbardziej wskazane. Czołówka światowa trochę uległa zmianie. Zawiedzeni Rosjanie, sportowo szkoda Amerykanów (jako jedyni pokonali mistrza świata), kłopoty Bułgarii i Kuby dały o sobie znać. Włosi nie wytrzymali chyba presji – tak zwyczajnie. Bardzo dobrą reklamą polskiej ligi i naszej siatkówki jest fakt, że czołowymi postaciami wielu reprezentacji są gracze występujący obecnie bądź reprezentujący w przeszłości barwy polskich klubów. Mistrzostwa świata przeszły już do historii. Dla nas odkrywanie tych kart będzie czystą przyjemnością. Sportową przyjemnością. Cieszmy się z tego. Sportowo. Jesteśmy mistrzami świata! To nasz sukces!
Kuba Małkiński