Mika: Dlaczego nie mielibyśmy wygrać w Bydgoszczy?

Mateusz Mika dopiero przedziera szlaki w kadrze, ale ten sezon na pewno będzie pamiętał bardzo długo.

Kolejny dobry mecz w Twoim wykonaniu. Pokazujesz coraz lepsza technikę.
-Na pewno bardzo się cieszę. Wygraliśmy za trzy punkty, mimo lekkiego przestoju w trzecim secie, który spowodował, że tę partię przegraliśmy. Cała drużyna jest zadowolona, że udało się wywieźć z Krakowa trzy punkty i będziemy dalej pracować nad tym, by awansować do Final Six.

W trzecim secie otrzymałaś w ataku tylko dwie piłki. Taka była taktyka, czy złapałeś lekką zadyszkę?
– Fabian bardzo dobrze rozgrywał, pomagał nam jak mógł. Tak się po prostu złożyło, że w trzecim secie dostałem tylko dwie piłki. Wtedy więcej piłek atakował Konarski. Mimo, że po przestoju udało nam się dogonić Brazylijczyków, to w końcówce nie wytrzymaliśmy, przegrywając tego seta. Szkoda.

Jakie wrażenia wywiozłeś z krakowskiej Areny, abstrahując od wyniku?
– Na pewno pierwszy raz w życiu widziałem tak duży obiekt, albo nie przypominam sobie bym tak dużą halę już widział. Obiekt wypełniony po brzegi, a w takich warunkach bardzo przyjemnie się gra.

W Bydgoszczy będą kolejne trzy punkty i wielki krok w stronę Final Six?
– Nie znam dokładnie układu tabeli. Jednak, jeżeli w Krakowie wygraliśmy za trzy punkty, to, dlaczego nie mielibyśmy wygrać w Bydgoszczy?  Wychodzimy na boisko żeby wygrać, nie ważne, z kim i gdzie.

Dziwi Ciebie fakt, że Brazylia jest w tak słabej formie jak na siebie?
– Nie wiem, czym to jest spowodowane, czy ciężko trenują na siłowni, czy czymś innym, ale widać, że Brazylijczycy nie są w swojej życiowej formie. Mimo to nie przyjmujemy się ich problemami i nie patrzymy na ich grę. Skupiamy się na tym, co my mamy do zrobienia, jak wygląda nasza gra.

A nasza gra z meczu na mecz wygląda coraz lepiej. Jest coraz większe zrozumienie na boisku.
– Na pewno odczuwamy z czasem, że nasza gra wygląda coraz lepiej. Co roku zaczyna się kadra i co roku pojawia się ktoś nowy, a kogoś nie ma. Nie gramy ze sobą również w klubach, więc tego zgrania trzeba szukać. To się robi na treningach, czasami na meczach. Myślę, że możemy być zadowoleni z tego progresu, jaki wykonaliśmy.

Po sezonie we Francji wróciłeś do kraju i szybko dostałeś okrzyknięty rewelacją drużyny narodowej. To właśnie efekt pracy, jaką wykonałoś pod okiem trenera Blaina?
– Tak. To była bardzo dobra decyzja by wyjechać na rok z kraju, zobaczyć jak się tam gra, popracować przy innym szkoleniowcu, niż ci, na których stawiałem wcześniej. Skoro jestem w kadrze i udaje mi się wychodzić w pierwszej szóstce, to oczywiście jestem zadowolony z tego sezonu, jaki miałem w klubie. To znaczy, że pracowałem dobrze.

Rzeczywiście te zagraniczne szkoły trenerskie różnią się od polskiej myśli szkoleniowej?
– Wiadomo, że są róże szkoły, ale różnice są naprawdę delikatne. W siatkówce już od dawna nikt nic nowego nie wymyślił. Francuski styl jest kojarzony z bardziej technicznym graniem, z dużą liczba obron. Tak rzeczywiście tam się gra w lidze. Jeżeli zespół rywali podbija w obronie dużo piłek, to oczywiście mój zespół też musiał nad tym pracować, by być o te dwie piłki lepszym.

W ostatnim meczu dobrze prezentowaliście się w obronie. To jest element, któremu były poświęcone ostatnie treningi?
– Obrona to nie jest główny element, na jakim teraz skupiają się podczas treningów kadry. Dużo gramy obecnie 6 na 6, by jeszcze lepiej się zgrywać. Na pewno mamy zapas w obronie i możemy zaprezentować się jeszcze lepiej w tym elemencie. W siatkówce zawsze jest coś do poprawy. Jeszcze nie widziałem drużyny, która zagrałaby perfekcyjny mecz w ataku, czy na przyjęciu. To się nie zdarza, ale trzeba cały czas do tej perfekcji dążyć.

 

Rozmawiała: Ludmiła Kamer