- PL: 12 kolejka – wyniki
- Ensing: rywal nie miał nic do stracenia
- Popiwczak: widzieli nas i robili wielkie oczy
- LM: pełna kontrola Jastrzębskiego na inaugurację
- LM: spacerek Projektu na inaugurację
- Kurek: najważniejsze jest to czego nie widać
- Fornal vs. Szymura. Dwugłos po meczu w Kędzierzynie
- PL: 11 kolejka – wyniki
- Huber vs. Stajer. Dwugłos po meczu w Jastrzębiu
- PL: 10 kolejka – wyniki
Micelli: O składzie zdecyduję po ostatnim treningu
- Updated: 28 października, 2014
Siatkarki PGE Atomu Trefla Sopot w ciągu minionego tygodnia rozegrały dwa spotkania z dwiema najlepszymi drużynami minionego sezonu ligowego.
-Trenerze, dlaczego zespół nie chce zgarniać kompletu punktów w wygranych meczach?
Lorenzo Micelli: To wciąż początek sezonu. Zespół jest w dużej mierze nowy. Filozofia gry jest zupełnie nowa. Nie powinniśmy mówić o tym, że zagraliśmy źle. Wprost przeciwnie – wiele razy pokazywaliśmy naprawdę fajną siatkówkę na dobrym poziomie. Na razie jednak pracujemy nad tym, by utrzymać ten dobry poziom w ciągu całego meczu. To dla mnie jest najważniejsze. Każdy chciałby wygrywać w każdym meczu 3:0, to oczywiste, ale po drugiej stronie zawsze jest przeciwnik, od którego także zależy, czy rozgrywamy te sety bardzo dobrze, czy nieco słabiej. Najważniejsze wspiąć się na odpowiedni poziom i utrzymać to przez cały czas. Tak samo jest zresztą z treningami – na tę chwilę brakuje nam tej stabilności w okresach ćwiczeń i gry po półtorej godziny czy dwie i poziom tych treningów momentami nieco spada. To samo jest w meczach z tak dobrymi rywalami, które ostatnio rozgrywaliśmy. Chcę doprowadzić do tego, aby tych przestojów zwyczajnie nie było albo były dosłownie jak najmniejsze. Robimy trochę za dużo błędów, ale na ten moment w pierwszej części sezonu jest to jeszcze normalne.
-Ale jeśli prowadzi się na przykład 15:10, 19:13, to problem tkwi w głowach czy może przygotowaniu fizycznym dziewczyn?
-W żadnej z tych rzeczy. Jak mówiłem – na boisku są zawsze dwa zespoły i każdy z nich stara się walczyć do samego końca, uszczknąć coś dla siebie. Strona mentalna i fizyczna mogą odegrać jakąś rolę, ale nie powinno się mówić, że problem tkwi w głowach czy przygotowaniu – po drugiej stronie siatki stoi przeciwnik, który jest stale gotowy do walki i może uprzykrzyć nam życie lepsza grą, robiąc użytek z naszych błędów. Naszą pracą jest znalezienie wyjścia z takich sytuacji i sprawienie, by się one nie zdarzały.
-W ostatnich spotkaniach błyszczało kilka dziewczyn, ale na parkiecie zagościła na dłużej także Charlotte Leys. Te dwa ostatnie występy pokazały, że jest już chyba gotowa do gry?
-Charlotte to dobra zawodniczka, tak jak i pozostałe dziewczyny, które mamy w tym roku w naszym zespole. Dla mnie pomiędzy nią a pozostałymi siatkarkami nie ma więc żadnej różnicy. To, w jakiej jest teraz formie, nie jest dla mnie absolutnie żadnym zaskoczeniem, bo ona trzyma ten wysoki poziom jeszcze po mistrzostwach świata. Każda z dziewczyn po długich przygotowaniach w okresie letnim może mieć jakiś słabszy moment i pewnie on się zdarzy, więc w przypadku Charlotte także nie będzie to nic nadzwyczajnego czy nieoczekiwanego. Dlatego tak wielką wagę przykładam do tego, aby za każdym razem dana zawodniczka miała zmienniczkę na podobnym poziomie. Leys, jak wspomniałem, jest jeszcze na tej fali po mundialu, więc być może po tym miesiącu złapie ją lekka zadyszka, ale jednocześnie ten miesiąc był dla nas naprawdę bardzo ważnym czasem.
-Na boisko zagościła Leys, ale drugi raz z trybun oglądała to spotkanie Justyna Łukasik. Możemy się spodziewać, że wróci do składu w najbliższym czasie?
-Takie decyzje są każdorazowo wyłącznie moje. Nie mam w tej chwili odpowiedzi na to pytanie. Obecność zawodniczek w składzie zawsze zależy od wielu czynników: ich aktualnej dyspozycji, momentu sezonu i innych rzeczy. Nie powinniśmy za bardzo się rozwodzić: „Ona siedziała na trybunach” czy „Ona siedziała na ławce”, bo musimy skomponować ten zespół dobrze aż do decydującej fazy ligi, która rozpocznie się w marcu. Myślę, że nikt z nas nie ma z tym problemu i ciężko pracujemy, by każda z dziewczyn prezentowała się jak najlepiej.
-Drugą z tych wielkich młodych nieobecnych jest Magda Damaske. Wielu kibiców sugeruje, że jej absencja w pierwszym zespole jest dużym błędem.
Rozmawialiśmy z Magdą na temat jej roli w drużynie i zdecydowała, że ma teraz przed sobą najważniejszy rok w szkole [będzie zdawała egzamin maturalny – przyp. red.] i nie da rady zaangażować się w pełni w rozgrywki seniorskie. Dlatego też myślimy o niej mocno przyszłościowo. W tym sezonie nie może być z nami, bo chce się skoncentrować na nauce i jest to całkowicie uzasadnione i zrozumiałe, bo nie mogłaby w takim razie poświęcić czasu na przygotowanie i występy w każdym z meczów na takim poziomie. Zresztą już wcześniej umówiliśmy się, że zostanie ona z nami i będzie pomagała do początku ligi, dopóki z mistrzostw świata nie powrócą Leys i Jana Matiasovska. Obie zawodniczki po zakończeniu udziału w rozgrywkach mundialu przybyły do Sopotu, więc zgodnie z umową zarówno z samą Magdą, jak i jej rodzicami, zawodniczka ma teraz czas, aby skupić się na nauce i nie zamierzamy jej w tym przeszkadzać, zgodnie z wcześniej danym słowem. Będzie jednak pracowała z nami przez najbliższe kilka lat – w tej kwestii nic się nie zmieniło.
-A już tak bardziej aktualnie, na sam koniec: jaki jest plan trenera na mecz z Developresem SkyRes Rzeszów? Po ciężkim meczu we Wrocławiu będzie trener chciał przetestować te siatkarki, które dotąd nie grały, czy zagrać podobną „szóstką”?
-Dla mnie nie ma w tym momencie znaczenia, jaki przeciwnik staje naprzeciwko nas. Musimy za każdym razem grać najmocniejszym na daną chwilę składem. Niemniej – wciąż musimy próbować wielu wariantów i konfiguracji, na które nie zawsze mamy czas na treningach, aby zobaczyć, czy zawodniczki funkcjonują już na oczekiwanym przez nas poziomie zarówno siatkarskim, jak i mentalnym. Dlatego z jednej strony nie będziemy odpuszczać, ale z drugiej trzeba dać szansę do pokazania się każdej z dziewczyn, aby poprawiały swoją grę i rozumiały boiskową filozofię. Mogę zdradzić, że aż do samego wtorku do nocy, czyli jeden dzień przed meczem, jeszcze nie będę decydował się na konkretne zawodniczki. Wszystko dlatego, że chcę, aby do samego końca miały szansę pokazać, na co je stać i co mogą wnieść do zespołu. Nie jestem trenerem, który wybiera jedną lub dwie zawodniczki. Dla mnie musi dobrze funkcjonować cały zespół – dlatego nie oceniam nigdy, która z zawodniczek zagrała dobrze, a która źle. Oceniam, na ile jej wkład może przyczynić się do podwyższenia poziomu, jaki reprezentuje cały zespół. Nigdy nie wybieram kogoś do zespołu na zasadzie „Ona będzie w drużynie, bo zagrała ostatnio dobrze”. Przykładam wagę do całokształtu, nie do występu jednej zawodniczki. Dlatego o składzie na Rzeszów zadecyduję dopiero po ostatnim treningu.
inf.prasowa