Macionczyk: w tym wieku już nie mam presji. Mecz to mecz

Historia Jarosława Macionczyka niczym z filmu. Chłopak z sąsiedztwa przez wszystkie lata siatkarskiej kariery nie „załapał” się do gry w Jastrzębiu. Kiedy zawiesił buty na kółku po sezonie 2022/2023, klub się o niego „upomniał”. Na skutek kontuzji dwóch zakontraktowanych rozgrywających, klub ekspresowym tempie musiał znaleźć wsparcie. Padło na 45-letniego Macionczyka. To najstarszy siatkarz grający w PlusLidze. Już po kilku dniach treningu zmuszony był poprowadzić drużynę na przestrzeni całego meczu do zwycięstwa. Jastrzębski wygrywa z GKS-em za trzy punkty – plan wykonany. Macionczyk wszedł w drużynę bardzo dobrze, co zauważa komisarz zawodów i nagradza debiutanta nagrodą dla najlepszego zawodnika meczu. Po tym spotkaniu rozmawialiśmy z nowym siatkarzem mistrza Polski.

Miała być siatkarska emerytura, ale się nie udało. Siatkówka się o ciebie upomniała?

– Ja się nauczyłem żyć bez siatkówki, ale ona jakoś beze mnie nie umie (śmiech)

Zaskoczył cię telefon z Jastrzębskiego Węgla?

– Myślałem, że dzwonią w innej sprawie (śmiech). Nie zastanawiałam się długo. Potrzebowałem dosłownie jednej nocy, żeby to przemyśleć. Powiedziałem, że postaram się pomóc, bo takiemu klubowi się nie odmawia, pewnym ludziom tutaj się nie odmawia. Historia zatoczyła koło. Miałem tu przyjść grać 25 lat temu, kiedy miałem 19 lat. Wtedy jednak wybrałem inny kierunek, inną drogę.

Jesteś stąd, bo z sąsiedniego Wodzisławia Śląskiego. To był dodatkowy plus?

– Tak. Urodziłem się w Wodzisławiu, mieszkałem lata w Rybniku, a od kilkunastu lat mieszkam w Bielsku-Białej, więc jestem stąd.

Pierwszy trening zaledwie w miniany wtorek, a tu trzeba było już w pierwszym możliwym meczu zagrać. Kiedy dowiedziałeś się o tym, że rozegrasz mecz z Katowicami?

– We wtorek już wiedziałem, że będę musiał wyjść w szóstce. Wtedy też zacząłem trenować i po badaniach Bena Toniuttiego okazało się, że może się tak zdarzyć, że będę musiał zagrać od razu cały mecz. Nie mam z tym problemu, mecz to mecz.

Tyle tylko, że Jastrzębski gra o najwyższe cele i ta presja na wynik jest. Odczuwałeś ją na sobie wychodząc na boisko?

– Ja w tym wieku już nie mam presji. Kilka lat temu to wszystko ze mnie zeszło, trochę inaczej to traktuje, mam inne podejście do meczu. Myślę, że wychodzę na tym nieźle.

Inaczej się gra gdy wokół są tacy zawodnicy jak Patry, Fornal, Huber? Oni potrafią skorygować w ataku ewentualne niedokładności?

– Jest trochę łatwiej rozgrywającemu z takimi zawodnikami. Wszystko jednak zależy od przyjęcia, a my potrafimy zrobić też różnicę swoją zagrywką. Rozgrywający nie ma tak dużej roli do odegrania, gdy ma obok siebie takich zawodników, jacy są tutaj, w Jastrzębskim Węglu. Ja się starałem im nie przeszkadzać w grze, czasem to nie wychodziło.

Nie każdy jednak rozgrywający potrafi dołożyć punkty zagrywką. Tobie udało się to kilkukrotnie.

– Ja starałem się zawsze zagrywać z wyskoku. Tutaj chciałem przede wszystkim nie psuć serwisu i tyle. To było proste granie. Czego innego można wymagać po trzech, czterech dniach treningu.

To właśnie zagrywka była decydującym elementem w tym meczu?

– W pierwszym secie nie mieliśmy zagrywki, popełniliśmy sporo błędów w tym elemencie i dlatego przegraliśmy tę partię. Myślę, że z każdą kolejną partią graliśmy lepiej w polu serwisowym. Byliśmy w stanie odrobić straty, jak w czwartym secie. W decydujących momentach zagraliśmy mądrze tym elementem. Nie zawsze mocno, daliśmy też pograć przeciwnikowi.

Wielki powrót na boisko, w wielkim klubie i na „dzień dobry” wyróżnienie MVP. Cieszy?

– Nigdy nie przywiązywałem do tego wagi. Zespół zawsze wygrywa. Ja ogólnie jestem przeciwnikiem nagród indywidualnych w sportach drużynowych. Komuś trzeba MVP dać, czasem trafia na rozgrywającego, czasem na kogoś, kto robi 25 punktów w meczu. Mam kilka takich statuetek, ale ta na pewno będzie wyjątkowa.

Zdradziłeś, że śledziłeś tegoroczny sezon PlusLigi, więc gra rywali jest ci z grubsza znana. Kolejny mecz zagracie w Radomiu. Trudny teren i walczący rywal?

– Przede wszystkim będziemy w innej hali, w innym środowisku. Czarni nie mają nic do stracenia i na pewno będą chcieli się postawić. My będziemy musieli po prostu pracować, żeby wygrać.