Kwolek: wierzę w naszą zwycięską serię

Bartosz Kwolek, reprezentacyjny przyjmujący meczem z Chinami zadebiutował oficjalnie w kadrze seniorów. Rozegrał dobre spotkanie, jednak sam sobie nie szczędził krytyki po meczu.

Gratuluję reprezentacyjnego debiutu w meczu o stawkę. Głównie w polu serwisowym dałeś się we znaki rywalom.
– Wiem, że zagrywka jest moim dobrym elementem, więc się na niej mocno skupiłem. Cieszę się, że tym elementem pomogłem drużynie. Zawsze dobrze jest zdobyć parę punktów na zagrywce, bo to utwierdza cię w przekonaniu, że jest dobrze, dodaje pewności.

Stresowałeś się, wychodząc w „szóstce”?
– W katowickim Spodku, w maju, kiedy grałem swój pierwszy mecz w kadrze, to stres miałem naprawdę spory. Jeszcze jak się dowiedziałem, że Spodek jest cały wypełniony kibicami, to mimo że to było tylko towarzyskie spotkanie z Kanadą, to nogi się trochę pode mną uginały. Teraz już obyło się bez wielkich stresów, od razu wyszedłem w pełni skoncentrowany. Stresu nie było.

Trzy asy, odrzucaleś rywali od siatki, dobrze na przyjęciu. Jesteś zadowolony z siebie po tym spotkaniu?
– Myślę, że w ataku mogłem zrobić dużo, dużo więcej. Poza tym miałem trochę za dużo prostych, głupich błędów. Takich jak złe ustawienia w przyjęciu. Za dużo było też błędów na zagrywce.

Naprawdę zarzucasz sobie coś, jeśli chodzi o zagrywkę?
– Tak, bo choćby ostatni serwis zepsułem, źle sobie podrzuciłem piłkę, a jeszcze i tak próbowałem zagrać mocno, zamiast po prostu przebić. To są takie rzeczy, na które zwracam uwagę.

W meczach sparingowych największe pretensje można było mieć właśnie do braku zagrywki. Co się wydarzyło, że nagle w meczach o stawkę macie tak dobry serwis?
– Przede wszystkim chyba uwierzyliśmy w siebie. Mecze sparingowe z Kanadą były dla nas bardzo dziwne. Każdy z nas czuł w sobie jakąś niemoc, jakby zabrali nam umiejętność serwowania. Zachowywaliśmy się jak nie my. Teraz zagrywka wróciła i poczuliśmy się pewnie w tym elemencie. Myślę, że z meczu na mecz będzie to wyglądało jeszcze lepiej.

Błędy błędami, ale komplet punktów najważniejszy?
– Najważniejsze, że są trzy punkty. Na pewno jeszcze dzisiaj będziemy mieli wideo i analizy. Zobaczmy gdzie i jakie błędy popełniliśmy. Z pewnością z meczu na mecz będzie to wyglądało coraz lepiej.

Na koniec turnieju w Łodzi mecz z Niemcami. Wyjątkowy dla trenera Heynena, bo był wcześniej ich trenerem przez pięć lat. Poza tym sam zadeklarował, że jeżeli wygracie za trzy punkty, to każdy kibic w nagrodę otrzyma piwo. 
– To jest cały Vital. Niejednokrotnie już pokazał, że jest zwariowany i ma swoje pomysły. Fajnie, że ma taką więź z kibicami. Z pewnością jemu to nie zaszkodzi, a pomoże, bardzo pomoże.

Czas spędzony z trenerem Vitalem Heynenem i zgrywanie się z chłopakami widać służy Wam, młodym. Sytuacji nerwowych nerwowych, krzyków trenera jest także mniej?
– Ogólnie trenerem jest bardzo pomocnym. Naprawdę jeżeli jest jakiś problem, to można z nim porozmawiać, zawsze przyjdzie, wysłucha i jest dialog. Myślę, że dla nas wszystkich jego nazwijmy to krzyki nie są problemem. Każdy jakiś jest, a chyba dobrze, że Vital jest ekspresyjny i wyrazisty, aniżeli miałby być nijaki.

Na razie Wy, młodzi, macie o tyle dobrze, że w polskich turniejach gracie w otoczeniu doświadczonych kolegów jak Michał Kubiak, Bartosz Kurek, czy Dawid Konarski, ale za chwilę w Japonii, USA i Australii tych graczy zabraknie, bo nie wszyscy polecą na kolejne turnieje Ligi Narodów. Musimy liczyć się także, że przyjdzie w końcu przegrany mecz. Będzie brakowało na wsparcia kolegów na wyjazdach?
– Zobaczymy jak to będzie. Ja wierzę, że nasza zwycięska seria będzie trwać jeszcze przez miesiąc, że wygramy wszystko jak leci. Nie no, oczywiście może nam się noga powinąć, ale mam nadzieję, że jak najdłużej wytrwamy bez porażki.

Lecisz na wszystkie trzy turnieje?
– Jeszcze nie wiem. Niektórzy koledzy już się dowiedzieli, ale o wszystkich trener wypowie się dopiero w najbliższych dniach. Czekam w gotowości. Dla mnie każdy mecz, to zbieranie doświadczenia. Jeszcze rok temu marzyłem by się w tej kadrze znaleźć, a teraz mam już okazję grać w meczach o stawkę. Dla mnie to duże wyróżnienie i nauka.

Tę gotowość do gry w kadrze czułeś już rok temu, kiedy wygrywałeś m.in. razem z Kubą Kochanowskim mistrzostwa świata do lat 21?
– Nie, w ogóle o tym wtedy nie myślałem. Dopiero teraz jak miałem całkiem niezły rok w PlusLidze, to pomyślałem o szansie grania w kadrze. I ją dostałem.

Trudny jest ten przeskok do seniorskiej kadry, mimo że w juniorskiej wygrało się wszystko, że miało się serię aż 48 wygranych meczów z rzędu?
– Tak, jest trudny, to jednak zupełnie inne granie. W juniorach mieliśmy świetną, zgraną ekipę. Ale trzeba być naprawdę wybitnym juniorem, żeby od razu zaistnieć w seniorach. Ba początku brakuje ogrania, doświadczenia, a i rzeczy czysto techniczne są na zupełnie innym poziomie.

 

Z Łodzi: Ludmiła Kamer

Fot. FIVB