Kwolek: w Gdańsku będzie sprawdzian dla nas i naszych głów

Rozmowa z Bartoszem Kwolkiem, który nadal nie wie, czy znajdzie się w „14-ce Heynena”. Przyjmujący ze spokojem podchodzi do tego co się dzieje i co czeka kadrę jeszcze w tym sezonie.

Jak ocenisz postawę kolegi z pokoju w dwumeczu z Holandią? Jak się mieszkało w ogóle z Leonem?
– Już nie, jest to były kolega z pokoju (śmiech). Mieliśmy mieszkać razem podczas całego obozu w Zakopanem, jednak ja wyjechałem do Chicago na finałowy turniej Ligi Narodów i tak zakończyłem mieszkanie z Leonem. Także tak naprawdę mieszkaliśmy razem pięć dni, ale jest on fajnym gościem i dobrze się dzieliło z nim pokój. A co do gry? Na pewno jest jakaś presja, coś w tym na pewno jest wyjątkowego, bo dawno w narodowych barwach nie grał, a w barwach Polski nigdy. Myślę jednak, że z meczu na mecz będzie czuł się między nami coraz lepiej i na te najważniejsze mecze będzie gotowy.

Męczył Ciebie muzyką reggae?
– Nie, puszczał różną muzykę. Trochę polskiej, trochę kubańskich rytmów. Nie mieliśmy w tym temacie konfliktu interesów (śmiech).

Pierwszy, czy drugi mecz, który mecz był lepszy w wykonaniu Wilfredo, Twoim zdaniem?
– Ciężko powiedzieć, ale wydaje mnie się, że pierwszy mecz. Debiut był lepszy w jego wykonaniu.

Od początku wiedzieliście, że każdy z Was w Opolu zagra praktycznie po dwa sety?
– Tak. Trener mówił nam codziennie rano kto będzie grał, a kto nie, kto zagra w których setach. Także przychodząc na halę wiedzieliśmy co nas czeka.

Wiecie kiedy trener poda 14-kę na kwalifikacje olimpijskie? Turniej już za dwa tygodnie.
– Nie wiem. Trzeba pytać trenera, który jest chodzącą zagadką (śmiech). My też czekamy, też chcielibyśmy wiedzieć kto ostatecznie się w tym składzie znajdzie. Jak się dowiesz pierwsza, to daj cynk (śmiech).

Największa rywalizacja wydaje się być na przyjęciu, czyli Twojej pozycji? Jest obawa, że możesz do Gdańska nie pojechać?
– Ja to jakoś bardzo się na tym nie skupiam (śmiech). Robię swoje, a co będzie, zobaczymy. Wiem, że dałem z siebie wszystko co mogłem, i na zgrupowaniach, i podczas meczów, gdzie dostawałem szansę na grę. Mam nadzieję, że to wystarczy by znaleźć się w tej 14-ce, która zagra w Gdańsku. Jeżeli jednak nie, to cóż, może za rok się uda.

Jakie plany na te dwa tygodnie, które zostały do kwalifikacyjnego turnieju w Gdańsku?
– Zakończyliśmy obóz w Zakopanem, od wtorku jesteśmy w Opolu, w poniedziałek musimy dotrzeć do Krakowa, gdzie spędzimy łącznie tydzień i rozegramy Memoriał Wagnera. Z Krakowa jedziemy prosto do Gdańska, gdzie od 9-go zaczynamy  kwalifikacje do IO.

Później chwila wolnego i zgrupowanie w Arłamowie?
– Później to nie wiem. Póki co skupiam się na tych dwóch tygodniach, a potem zobaczymy co będzie dalej.

Memoriał Wagnera (1-3 sierpnia w Krakowie) będzie ostatnim sprawdzianem formy. Duży skok formy może się pojawić przez tydzień?
– Myślę, że forma podskoczy przez ten tydzień i to dużo. Na razie jesteśmy po ciężkich treningach i jeżeli chodzi o taką świeżość, to na pewno forma podskoczy właśnie teraz. Mieliśmy ciężki obóz, codziennie po dwa treningi – siłownia, hala i naprawdę dużo pracowaliśmy nad fizyką. Teraz nie ma już takich obciążeń i z dnia na dzień będziemy wyglądali lepiej. Nawet było to już trochę widać miedzy pierwszym, a drugim meczem w Opolu, że było lepiej. Także teraz tylko musimy się zgrywać i pracować nad taktyką.

Na ile ważny, w kontekście przygotowań do kwalifikacji olimpijskich jest Memoriał Wagnera?
– Na pewno to jest przedsmak przed tym co czeka nas w Gdańsku, bo będziemy grali trzy mecze przez trzy dni, czyli tak jak tydzień później w Gdańsku. Dodatkowo w Krakowie na Memoriale przeciwnicy są naprawdę z wysokiej półki, doświadczeni i wymagający (Brazylia, Serbia i Finlandia – przyp.red.). Dlatego memoriał musimy potraktować już dość poważnie. Format turnieju – trzy mecze w trzy dni – na pewno jest dla nas korzystny, bo będzie to nasze ostatnie przetarcie przed tym najważniejszym turniejem, czyli kwalifikacjami, a których też zagramy trzy dni pod rząd.

Śledzicie poczynania rywali z jakimi przyjdzie zagrać w Gdańsku? To jak grają w sparingach, z kim, czy jakim składem?
– Na pewno trener gdzieś to sobie ogląda i śledzi. Jest cały czas „na łączach” i wszystko sprawdza. My nie za bardzo się tym interesujemy, bo w sumie po co? Myślę, że Francuzi też nie oglądają naszych sparingów, tylko skupiają się na sobie. To nie są drużyny, czy siatkarze, których nie znamy, nie wiemy jak grają. W takich meczach decyduje precyzja wykonania poszczególnych elementów. Także nie ma co się tutaj doszukiwać jakiś pojedynczych zagrań, czy uczyć się tych zagrań na pamięć. Musimy się skupić na własnej grze, by zagrać jak najlepiej i najdokładniej.

Trzeba wygrać w Gdańsku przepustkę na Igrzyska Olimpijskie?
– Czy trzeba? Nie, nie trzeba.

A czy nie takie właśnie jest założenie na ten sezon – przede wszystkim awans na IO z gdańskiego turnieju?
– Założenie jest zawsze takie żeby wygrywać. Nie ważne z kim, nie ważne gdzie, gramy o zwycięstwo. Jednak nie zawsze to wychodzi i nie zawsze się da wygrywać. Na pewno chcielibyśmy wygrać w Gdańsku, bo z każdym kolejnym turniejem będzie trudniej o tą kwalifikację. Szkoda w ogóle, że dwukrotnie wygraliśmy mistrzostwo świata, a musimy walczyć w tak skomplikowanym systemie o to by zakwalifikować się na igrzyska. Jednak to jest zupełnie inny temat. Wydaje mi się, że ten turniej w Gdańsku będzie takim sprawdzianem dla nas, dla naszych głów. Myślę, że jesteśmy na tyle doświadczonym i ogranym zespołem, że damy radę wygrać. A gdyby się nie udało, to jest w rezerwie drugi termin.

Rozmawiała: Ludmiła Kamer