Kozub: ZAKSA najbardziej zaskoczyła składem

ZAKSA do 20 kolejki PlusLigi przystąpiła ponownie w pogłębionym osłabieniu. Trzech podstawowych siatkarzy poturbował mocny wirus. Dlatego zabrakło Kaczmarka, Bednorza i Banacha. Wyjściowa szóstka kędzierzynian przeciwko Resovii była mocno „kombinowana”. Rzeszów wygrał mecz w 3 setach, ale jak przyznał rozgrywający Łukasz Kozub, to spotkanie wcale nie było łatwe. Z rozgrywającym Resovii rozmawialiśmy po meczu w Kędzierzynie.

W „jaskini lwa” Rzeszów pokazał pazurki?

– Rzeszów, czy Zaksa, która miała swoje problemy, a naprawdę walczyli bardzo mocno. Naprawdę się postawili mocno w drugim i w trzecim secie. To wcale nie było takie łatwe spotkanie. Musieliśmy się naprawdę namęczyć, a ten drugi set to dosyć mocny gong, że tak powiem, bo zaczęło się 8-2 i trzeba było się wziąć do roboty. Całe szczęście, że poprawiliśmy o wiele swoją jakość gry i udało nam się tego drugiego seta wygrać. Później znowu Zaksa zaczęła dobrze zagrywać, zaczęli się nakręcać. Znowu nam się udało to przełamać. Także jest to duży plus, bo do takich meczów nigdy się nie gra łatwo. Zawodnicy nie mają nic do stracenia, wiedzą, że idą na zagrywkę i jedyne co mają zrobić, to tylko ryzykować.

Czym Zaksa Was najbardziej zaskoczyła?

– Zdecydowanie składem. Nie wiedzieliśmy nic. Chłopaki tutaj nic nie zdradzili, Marcin nie chciał się ze mną spotkać, mówił „powiem jutro” , a oni faktycznie się okazało mają swoje problemy, więc to dzisiaj było zdecydowanie największe zaskoczenie.

Niby drugi skład Kędzierzyna, ale jednak mocny?

– Oczywiście, że mocny. Wszyscy potrafią grać w siatkówkę. Wspierali ich kibice, których było bardzo dużo, więc nie było łatwo.

W meczu 20 kolejki, chyba najważniejsze to, że udało się go zamknąć po prostu w trzech setach, bo to też nie było takie pewne, jak się później okazało?

– Zdecydowanie tak. Na koniec nie liczy się jak się wygrało, tylko że mecz był wygrany. Myślę, że też cieszy mnie to w jakimś stylu wygraliśmy, bo pokazaliśmy momentami charakter. Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie sobie pomóc, również w trudnych momentach. To jest też bardzo dobre na przyszłość.

Sezon pędzi, czy wystarczy wam sił do końca?

– Pędzimy całkiem nieźle, ale też na razie myślę, że większość chłopaków już wraca. Mamy jeszcze dwóch, czy trzech, których nie ma, ale już bliżej niż dalej, że tak to nazwę. Mamy szeroki skład i to nam daje nadzieję na to, że w każdym meczu będziemy mogli dać jakość na boisku. Zawodników mamy sporo, którzy naprawdę mogą grać i to może jest taki nasz „bezpiecznik” na tą dużą ilość meczów.

Głową jesteście już przy tym meczu, który będzie w tygodniu rozgrywany, czyli rewanżu z Zawierciem w Pucharze CEV?

– Teraz, że tak powiem, nie mam nic w głowie. Nie myślę o tym. Żyjemy tak od meczu do meczu, zawsze jest taki sam schemat. Wiemy, że zagramy, wiemy o co zagramy, ale na razie może jeszcze trochę pocieszymy się tymi trzema punktami. Wrócimy do Rzeszowa, odpoczniemy jutro i wrócimy do roboty.

Świadomość, że potrzebujecie tylko dwóch setów, będzie Wam pomagać, czy przeszkadzać bardziej?

– Nie wiem, nie myślę o tym. Ani trochę, bo to zawsze jest trudne, takie myślenie, żeby wygrać dwa sety.Może jak będziemy przegrywać 0-2, to później będzie nam łatwiej zrobić comeback, nie będziemy musieli wygrywać tego meczu, żeby ugrać tylko dwa sety. Nie, nie myślę o tym.

Fot. Sumara, PlusLiga