- PL: 14 kolejka – wyniki
- Szymura: jesteśmy fajną drużyną
- PL: 13 kolejka – wyniki
- LM: Warta wygrywa z Roeselare
- LM: Jastrzębski osiąga cel we Francji
- GKS bez trenera. Słaby odsunięty od drużyny
- Depowski: pokazujemy, że potrafimy walczyć
- Fornal: mam nadzieję, że kibice zatęsknią
- PL: 12 kolejka – wyniki
- Ensing: rywal nie miał nic do stracenia
Kłos: Brakuje „czucia piłki”
- Updated: 23 lipca, 2020
Przypomnijmy, że biało-czerwoni rozegrali dwa mecze sparingowe z Niemcami, po długiej przerwie spowodowanej koronawirusem. Pierwszy mecz ekipa trenera Heynena wygrała 3:2, zaś drugi 3:0, ulegając w dodatkowym, czwartym secie rywalom.
Środkowy bloku, Karol Kłos trochę na wesoło, a trochę na poważnie w rozmowie po dwumeczu reprezentacji Polski z Niemcami.
Jak się czułeś na boisku po 281 dniach przerwy od siatkówki?
K.K. – Można śmiało powiedzieć, że odmroziliśmy siatkówkę! W sumie to jako pierwsi na pewno w Europie i chyba nawet na świecie. Ten fakt cieszy, tak samo jak forma, a już najbardziej cieszą zwycięstwa! Wiadomo, że dużo brakuje do naszej najlepszej dyspozycji, ale mimo wszystkich trudności i dzięki takim przygotowaniom mogliśmy cieszyć się siatkówką i grać na naprawdę niezłym poziomie.
Rozegraliście dwa mecze z Niemcami. Które spotkanie, Twoim zdaniem, wyglądało lepiej?
– Myślę, że to dzisiejsze. Wydaje mi się, że byliśmy mniej zardzewiali (śmiech). Weszliśmy od razu w mecz, postawiliśmy rywalom trudne warunki. Widać było, że ten mecz był całkowicie pod naszą kontrolą, z wyjątkiem tego ostatniego seta.
Czego więc brakuje do optymalnej formy?
– Na pewno najbardziej brakuje przysłowiowego „czucia piłki”. Jeśli chodzi o fizyczność, to solidnie przepracowaliśmy cały ten czas. Większość z nas trenowała na miarę możliwości i okoliczności. Teraz to wszystko trzeba przekuć na boisko i czuć się po prostu pewniej w każdej akcji. Nazwałbym to nawet mobilnością na boisku. Trudno jednak to wyjaśnić, chodzi po prostu o setki a nawet tysiące powtórzeń. Można to porównać do jazdy na rowerze, więc tego się nie zapomina, ale to nie działa tak automatycznie jak w sezonie.
Od dzisiaj zostaje równo rok do Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Sytuacja jest cały czas niepewna. Myślicie o tym, że mogą się nie odbyć?
– Trzymam kciuki, żeby się odbyły. Nie będzie już raczej opcji, żeby je przełożyć na kolejny rok, w najgorszym wypadku zostaną po prostu odwołane. Jeśli potwierdzą się plotki, to ja mogę mieć ciężko, żeby w ogóle pojawić się na kolejnych Igrzyskach i o cokolwiek tam powalczyć, bo mam już swój wiek. Dlatego naprawdę trzymam bardzo mocno kciuki, żeby wszystko poszło zgodnie z planem.
Dużo było niewiadomych przed tymi sparingami z Niemcami?
– Na pewno każdy z nas stał przed jakąś niewiadomą przed tymi meczami. Sam zastanawiałem się w ogóle, jak to wszystko będzie wyglądać. Przecież nawet zgrupowania były przerywane, najpierw były dwa tygodnie treningów, potem przerwa i znów dwa tygodnie treningów. Myślę, że wszyscy mieli w głowie pytania, jak to wszystko się odbędzie, co się wydarzy, w jakiej formie jest też reprezentacja Niemiec. Mogę przyznać jednak, że te dwa mecze zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie. To wszystko naprawdę nieźle wyglądało. Czasem może więcej dają chęci i prawdziwa radość z grania niż umiejętności. Na boisku widać było, że każdy z nas jest stęskniony za siatkówką i chce po prostu zagrać!
Dzisiaj było to widać szczególnie w czwartym secie, kiedy ławka niezwykle żywiołowo reagowała na wydarzenia na boisku.
– Oj tam loża szyderców była dzisiaj bardzo długa (śmiech). Tak długiej loży nigdzie nie ma!
Takie sytuacje motywują, czy wręcz demotywują?
– To był sparing, więc takie sytuacje mogą mieć miejsce. To też pokazuje, jak dobrą atmosferę mamy w drużynie. Nikt się o coś takiego nie obraża, a wręcz przeciwnie to motywuje do lepszej pracy.
Po meczu rozmowa w kółeczku z Vitalem Heynenem też była dosyć wesoła…
– Z nim zawsze rozmowa w kółeczku po zwycięstwach jest wesoła (śmiech). Vital cieszył się z tego, jak to wszystko się odbyło. Mówił, że dzisiaj gra wyglądała trochę lepiej. Wie i jest świadom, że dużo brakuje nam do tego, co chcielibyśmy grać, ale jest zadowolony z dwóch zwycięstw. Prosił, żebyśmy uważali na siebie, bo mamy jeden dzień wolnego i jedziemy własnymi samochodami do domów. Myślę, że w sobotę czekają nas dwa treningi, pewnie siłownia łączona z halą, a po południu treningi siatkarskie.
Tomasz Fornal po pierwszym sparingu powiedział, że zgrupowania ocenia na “piątkę” z plusem. A jak Ty oceniasz taki sposób prowadzenia przez Vitala Heynena, który w tych dziwnych czasach pozwalał Wam nawet układać indywidualne plany treningowe?
– To był bardzo dobry pomysł. Podzielam tutaj opinię mojego młodszego kolegi. Jak widać, taki sposób sprawdził się w 100% i to było nam potrzebne. Dobrze bawiliśmy się przez te tygodnie, a na pewno fajnie i dużo łatwiej będzie nam ruszyć z pewnym bagażem w klubie a nie zaczynać od zera. Najważniejsze jest to, żeby wszyscy cali i zdrowi wrócili do klubów i mogli cieszyć się z przygotowań do sezonu.
Wszyscy zgodnie podkreślali, że ten czas nie był przeznaczony na szlifowanie detali czy trenowanie elementów czysto siatkarskich, bo to w obecnej sytuacji nie miało sensu. Chodziło po prostu o większą integrację całej drużyny.
– To udało się na “szóstkę”! Braliśmy udział w obozach, które będziemy wspominać nawet po długim czasie, bo takie zgrupowania się nie zdarzają, może jedynie w czasach juniorskich. Kiedy gra reprezentacja czasu na przygotowania nie ma nigdy wystarczająco dużo, bo kalendarz jest napięty, a turniej goni za turniej. Teraz było właśnie zupełnie inaczej, spokojnie, przyjemnie i wesoło!
Nie sposób nie wspomnieć o Twojej fryzurze i postanowieniu oddania włosów fundacji. Skąd wziął się ten pomysł?
– Włosy rosną powoli (śmiech). Pomysł zrodził się przy oglądaniu Wikingów. Z Kubą (Kochanowskim – przyp. red.) przybiliśmy sobie któregoś razu “piątkę”, że od dzisiaj zaczynamy zapuszczać włosy. Trwamy już w tym ponad półtora roku. Razem jest na pewno łatwiej, bo jak ktoś próbuje się wyłamać, to ten drugi go zawsze przekona.
Wyzwanie jest na pewno trudne, ale cel szczytny.
– To nie było od razu tak, że stwierdziliśmy, że oddamy swoje włosy! Ale jak one zaczęły rosnąć, a my i tak chcemy wytrwać w tym postanowieniu zapuszczania, to wówczas padł pomysł oddania włosów na perukę dla fundacji. Musimy jednak trochę poczekać, aż urosną nam do 30 cm. Obecnie mamy około 20 cm, więc jeszcze troszkę czasu potrzebujemy. Wtedy oddamy je w tym szczytnym celu, żeby nie zmarnował się też nasz wysiłek, a ktoś będzie mógł z nich po prostu skorzystać.
Z Zielonej Góry: Ludmiła Kamer
fot. P. Sumara, Polska Siatkówka