- PL: 17 kolejka – wyniki
- Kaczmarek: takie końcówki naprawdę budują
- LM: Francuzi walczyli, ale to Jastrzębski wygrał
- LM: Projekt zdominował ACH na Torwarze
- Gdańsk gospodarzem turnieju VNL 2025
- Popiwczak: przeżywam déjà vu, bo rok temu była identyczna sytuacja
- Wojtaszek: dobrze zaczynamy drugą rundę
- PL: 16 kolejka – wyniki.
- Kaczmarek: do sukcesu potrzeba całej drużyny
- Nowowsiak: wygraliśmy za 3 punkty
Kadziewicz: Takiego spojrzenia na siatkówkę nie znamy
- Updated: 10 sierpnia, 2019
Były reprezentant Polski, obecnie ekspert Polsatu Sport, Łukasz Kadziewicz nie kryje zaskoczenia po przekonującym zwycięstwie Polaków z Francuzami. Jak mówi „okazuje się, że 24 godziny w sporcie, to jest bardzo dużo”.
Co się zadziało w jedną noc, że wychodzimy na boisko pewni siebie i gramy rewelacyjny mecz z Francją, wygrywając 3:0?
Łukasz Kadziewicz: – Na śniadaniu hotelowym Wojtek Drzyzga zadał to samo pytanie. Co się musi stać, abyśmy byli pewni naszych reprezentantów. Wczoraj nie do końca mogliśmy być ich pewni, Francuzi zagrali dobrze ze Słowenią i tym bardziej byliśmy pełni obaw.
Taka konsternacja w nas była.
– Tak, świetne słowo. Baliśmy się tego spotkania, a nagle się okazuje się, że 24 godziny w sporcie, to jest bardzo dużo. Marcin Lepa po tym meczu powiedział, że to było granie na finał olimpijski i ja się pod tym podpisuje. Mega zbudowany jestem i mam nadzieję, że jutro w takich samych nastrojach będziemy rozmawiali po meczu ze Słowenią.
Byłeś po drugiej stronie, czy więc jesteś w stanie wytłumaczyć to co się stało? Muzaj zagrał mecz życia, z jednym błędem w całym spotkaniu. Kubiak wchodzi na boisku pewny siebie, z wypiętą klatą. W bloku miażdżymy Francuzów, funkcjonuje zagrywka, obrona…
– Nie mam bladego pojęcia z czego to wynika, nawet z perspektywy boiska nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. To jest właśnie coś czego nie wstawimy w tabelkę „exelowską”. Żaden trener przygotowania fizycznego nie obliczy przerzuconych kilogramów, przeliczając ich na eksplozję mocy jaka z tego wyjdzie. To jest głowa.
Głowa daje aż tak dużą różnicę?
– Tak. Tego właśnie chyba uczymy się od Vitala Heynena, bo kilka razy już byliśmy w szoku, bo wydawało się, że jesteśmy nie do końca przygotowani, a cykle gdzieś są zaburzone. Długie przerwy, nakładanie się turniejów, zawodnik wyrwany z wakacji jedzie na turniej, ale to działa.
Chytry plan Heynena?
– Dokładnie (śmiech). Nie wiem jaki procent jest w tym przygotowań, a jaki procent głowy. Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć, bo sam jestem w szoku.
Zgodzisz się, że rozgrywający Benjamin Toniutti, który zagrał kiepski mecz pociągnął za sobą całą drużynę „w dół”?
– Tak. Od tego się zaczęło. Fajny plan realizowaliśmy w polu serwisowym, że Ngapeth się pogubił i później już się nie obronił. Kolejne klocki się Francji posypały. Le Roux, który w meczu ze Słowenią dopiero pod koniec pokazał, że nadal jest topem światowym, dzisiaj nie pokazał nic. Te składowe zaczynały się od naszej zagrywki, później Toniutti nie „logował” się na rozegraniu i sypało się dalej.
Muzaj zagrał chyba mecz życia. W całym meczu ten niepewny dotąd Muzaj popełnił tylko jeden błąd.
– I to jest świetne. Czy mamy drugiego Bartka Kurka? Nie, Kuraś jest jeden, ale za Maćkiem jest Konar, za nim jest Kaczmarek, gdzieś tam Bołądź. Trochę tych atakujących mamy. Wielki szacun dla Heynena. Zaczyna Bieniu, zaczyna Muzaj… Wczoraj na pewno byśmy nie wytypowali pierwszej szóstki. Fajne jest to, że grupa kupiła Vitala. Często się śmiejemy, że „follow the leader”, ale tak właśnie jest. Ja się cieszę, że grupa mu wierzy i idzie za nim, a my jako środowisko możemy to śledzić, zadawać pytania. My takiego spojrzenia na siatkówkę nie znamy, a teraz się tego możemy uczyć od niego. Super! Znowu Polska, znowu pełna hala. Cieszmy się.
Set dzieli nas od awansu. Pewnie nie zagramy ze Słowenią tak dobrego meczu, pewnie będzie też zmieniona szóstka. Czy jednak możemy nastawiać się na wygranie tego jednego seta, czy jednak trzeba wygrać ze Słowenią i potwierdzić swoją siłę?
– No nie, na pewno zagrany inny mecz. Musimy jednak wyjść, zagrać, wygrać i cieszyć się, że pojedziemy do Tokio w 2020 roku. Tutaj znowu będzie osoba trenera ważna. Kapitan oczywiście może walnąć ręką, trzasnąć szafką, ale to Vital musi i na pewno ma pomysł na to ostatnie spotkanie. Nawet oko mu nie mrugnie przy żadnej decyzji. O to jestem spokojny, ten gość to ogarnie. Wyjdziemy i zagramy o zwycięstwo.
Rozmawiała: Ludmiła Kamer