- LM: Warta wygrywa z Roeselare
- LM: Jastrzębski osiąga cel we Francji
- GKS bez trenera. Słaby odsunięty od drużyny
- Depowski: pokazujemy, że potrafimy walczyć
- Fornal: mam nadzieję, że kibice zatęsknią
- PL: 12 kolejka – wyniki
- Ensing: rywal nie miał nic do stracenia
- Popiwczak: widzieli nas i robili wielkie oczy
- LM: pełna kontrola Jastrzębskiego na inaugurację
- LM: spacerek Projektu na inaugurację
Janusz: Walczymy przecież o marzenia!
- Updated: 10 września, 2022
Rozgrywający reprezentacji Polski, Marcin Janusz nie ukrywał emocji po zwycięskim półfinale. Jak sam powiedział – „Zmęczenie zostawimy z boku. Walczymy o marzenia!”
Dociera już do Ciebie, że zagrasz w finale mistrzostw świata, że możesz zostać mistrzem świata?
- Wszystko się we mnie jeszcze gotuje, bo też czuję, że mogę zagrać jeszcze lepiej, ale na tych wielkich emocjach to najważniejsze, że wygrywamy.
Intensywne dwa mecze i mało czasu na regenerację, ale chyba to chyba bez znaczenia w takim meczu jak finał mś?
- Nie będzie za wiele czasu, ale to jest finał mistrzostw świata i to jeszcze grany przed naszą polską publicznością, więc myślę, że zmęczenie zostawimy z boku. Walczymy przecież o marzenia!
A czy fakt, że zagraliście pierwszy półfinał i rywal teoretycznie będzie miał tego czasu jeszcze mniej, może mieć wpływ na przebieg gry?
- Myślę, że w mniejszym lub w większym stopniu wszystko ma znaczenie. Jednak tu się gra na takiej adrenalinie, że nie sądzę aby te kilka godzin różnicy w odpoczynku miało wpływ na wynik. Z drugiej strony zagraliśmy drugiego tie-break’a, więc tej różnicy może nie być. To będzie finał, więc zarówno my, jak i na pewno przeciwnicy zmęczenie zostawimy z boku i będzie liczyła się tylko siatkówka.
Dla niektórych naszych reprezentantów to drugi finał, a dla Pawła Zatorskiego trzeci. Dla ciebie to pierwszy finał, to potęguje emocje?
- Tak, dla mnie to wszystko jest nowe, więc już nie mogę się doczekać tego meczu. Mimo, że teraz jest ogromne zmęczenie, to jesteśmy już po awansie i myślę, że zrobiliśmy naprawdę dobrą robotę tutaj, ale ten najważniejszy mecz jeszcze przed nami.
Jaki znaczenie ma dla ciebie fakt, że debiutancki sezon w kadrze jako pierwszy rozgrywający, a już zagrasz w finale MŚ?
- Ogromne. To dla mnie coś niesamowitego. Myślę, że po mnie widać te wszystkie emocje. Mam świetnych zawodników wokół siebie, świetnego trenera. Mam wszystko aby grać na najwyższym poziomie i staram się to wykorzystywać w każdym meczu.
Trema była przed tym meczem? W końcu był on przepustką do medalu, bo medal będzie na pewno.
- Tak. Trener Nikola Grbić powiedział nam, że stres przed takimi turniejami, meczami jest normalny, kwestia tylko tego jak każdy z nas sobie z nim poradzi. Każdy taki turniej rangi mistrzowskiej nie powoduje, że stres znika, ale doświadczenie jakie się zbiera powoduje, że lepiej sobie można z nim poradzić. To są tak wyjątkowe chwile dla każdego z nas, że od tych emocji nie da się uciec.
Pojawiło się sporo błędów, z czego one wynikały?
- To jest granie na najwyższym poziomie, na ryzyku, więc te błędy się pojawiają. Nie tylko w meczach reprezentacyjnych, ale i w lidze pojawiają się błędy, gdy pojawia się ryzyko. Wygrywa ten, kto potrafi zachować więcej zimnej głowy i nie pogrąża się w swoich słabych momentach. My na tym turnieju dwukrotnie wyszliśmy z tych „trudnych momentów”, zarówno z Amerykanami, jak i z Brazylijczykami. Liczy się jednak to, że wychodzimy z nich i wygrywamy mecz.
Finał wolałbyś zagrać z Włochami, czy Słowenią?
- Nie mam pojęcia. Nie śledziłem meczów innych grup, więc nawet nie wiem w jakiej formie są i jak grają te reprezentacje. Słowenia na pewno jak zaszła do półfinału, to gra zdecydowanie lepiej jak grała w Lidze Narodów. Także nie można patrzeć na to, że wtedy ich pokonaliśmy. To są klasowe zespoły, które jesteśmy w stanie pokonać, ale na pewno po ciężkiej walce.
Z Katowic: Ludmiła Kamer