Janusz: Indywidualna nagroda to tak naprawdę nagroda dla całej drużyny

Marcin Janusz został wybrany najlepszym zawodnikiem finałowego meczu o TAURON Puchar Polski 2022. Po obronieniu Pucharu rozgrywający ZAKSY porozmawiał z nami.

Szybko i łatwo rozprawiliście się z Jastrzębskim w finale.

  • Można powiedzieć, że wyglądało to na najłatwiejsze spotkanie. Był to jednak mecz o trofeum, z dużą presją i przeciwko klasowej drużynie, jaką jest Jastrzębski Węgiel. Zwycięstwo w takim meczu jest najważniejsze, a nie w jaki sposób zostało ono odniesione.

Masz już na koncie Puchar Polski. Po kilku latach to trofeum jest w jakiś sposób wyjątkowe, „smakuje” inaczej?

  • Puchar Polski, który wcześniej zdobyłem z drużyną z Bełchatowa traktuję trochę inaczej. Byłem zawodnikiem rezerwowym, teraz niesamowicie się cieszę. Grając w takim zespole jak ZAKSA, gdzie liczą się trofea. Po sezonach pamięta się tylko to, ile się wygrało.

Zostałeś również MVP meczu finałowego. To zaszczyt?

  • Indywidualna nagroda to tak naprawdę nagroda dla całej drużyny. Nasz zespół szczególnie pokazuje jak ważna jest gra zespołowa. Tym wygrywamy mecze. Świetnie funkcjonujemy w systemie blok-obrona, wykorzystujemy kontry, mało jest u nas słabości i ciężko rywalom gra się przeciwko nam.

Ten mecz też był wyjątkowy pod względem tego, że zastąpiłeś w ZAKSIE Toniuttiego, z którym dzisiaj wygrałeś w cuglach.

  • Zawsze jest dużo porównań, jeśli odchodzi legenda. Ben Toniutti to nie tylko legenda ZAKSY, ale też całej PlusLigi i mam do niego ogromny szacunek. Bardzo się cieszę, kiedy uda się pokonać zespół, który on prowadzi.

Jakie jest Twoje zdanie na temat tego co się dzieje w Ukrainie, szczególnie w kontekście kolejnego rywala w Lidze Mistrzów, którym jest zespół rosyjski?

  • Ciężko nam jako zawodnikom przymykać na to wszystko oczy. Długo mówiło się, żeby nie mieszać sportu z polityką. Nie jesteśmy w stanie. Jesteśmy ludźmi i są ważniejsze rzeczy od sportu. Mi jest ciężko wyobrazić sobie granie z rosyjską drużyną. Decyzje podejmują ludzie nad nami, ale trzeba pamiętać, że sport nie jest najważniejszy.

Z Wrocławia: Ludmiła Kamer

Fot. Sumara, PLS