Gruszka: Musimy zasłużyć na grę w Spodku

GKS Katowice piątą kolejkę PlusLigi będzie wspominał z pewnością przez długi czas. Był to bowiem pierwszy mecz ligowy w Spodku, miejscu które słynie z największych siatkarskich imprez reprezentacyjnych. To właśnie na tej hali Polacy zdobywali dwa lata temu mistrzostwo świata. – Dziękuję wszystkim kibicom, że tak licznie przybyli do Spodka i nas wspierali. Ta hala zasługuje na siatkówkę, na widowisko, ale również my musimy sobie własną grą zasłużyć by na tej hali grać. Mówię to z pełną świadomością i naprawdę szczerze. Musimy zasłużyć na grę w Spodku – podsumował po spotkaniu trener GieKSy, która ligowy mecz przegrała i to do zera. – W meczu z Effectorem dostaliśmy nie zimny prysznic, a kubeł zimnej wody i to z lodem! Ten mecz pokazał, że w tej lidze o każde zwycięstwo będzie bardzo trudno i trzeba będzie dać z siebie naprawdę wszystko. Wiedzieliśmy, że to będzie trudne spotkanie, jednak liczyliśmy na punkty. Może nie na trzy, ale na punkty, na zwycięstwo – dodał Piotr Gruszka.

Siatkarze katowickiego klubu na co dzień nie trenują w legendarnym Spodku, w czym niektórzy upatrywali się słabszej gry drużyny. Jednak szkoleniowiec powiedział jasno, że jego zespół był po prostu sportowo słabszy i z pewnością nie była to wina hali. – Na pewno utrudnieniem jest to, że Spodek nie jest naszą halą na której trenujemy. Jednak to nie hala zdecydowała o wyniku meczu. Graliśmy naprawdę gorszą siatkówkę. Kielce grały swoją taktyczną siatkówkę. To jednak była taktyka, którą my znaliśmy. Należą się gratulacje dla trenera Daszkiewicza, ponieważ widać, że od trzech kolejek jego zespół gra dumnie, że dobrze poukładał ten zespół. Kielce pokazują, że jeżeli da im się pograć, to wszystkim drużynom będzie trudno z nimi grać. Dla mnie jednak nie ma usprawiedliwienia na naszą grę. Chociażby w drugim secie mieliśmy szanse na wygranie, mieliśmy kontratak w górze na skończenie seta. Wtedy nie było Falaschi na boisku i pogubiliśmy się w tym kto ma rozegrać. Inna sytuacja, mieliśmy kontratak w górze i plasujemy nie zagrażając rywalom. Nie mieliśmy za wiele punktów zaczepienia, a akcje, które mieliśmy po swojej stronie nie były wykorzystane. Wynik mieliśmy może na styku, jednak gdybyśmy ten mecz wygrali, to na pewno powiedziałbym, że mieliśmy naprawdę dużo szczęścia. Zagraliśmy po prostu słabiej od Kielc i to w każdym elemencie. Goście zwyciężyli zasłużenie. Z pewnością mamy nad czym myśleć, ponieważ za trzy dni gramy kolejny bardzo ważny mecz, z Będzinem – zakończył trener GKS-u.

Zadowolenia natomiast nie krył szkoleniowiec drużyny Effectora Kielce. Jego zespół po czterech kolejkach miał na koncie zaledwie jeden wygrany mecz i to po tie-breaku. Jak podkreślił szkoleniowiec, zwycięstwo 3:0 w Katowicach nie przyszło jednak łatwo. – To spotkanie nie było wcale takie proste dla nas. Nauczeni meczem poprzedniej kolejki, gdzie również prowadziliśmy 2:0 i dwa następne sety z Jastrzębiem oddaliśmy. Także na pewno byliśmy bardzo wyczuleni na taką sytuację. Jeszcze w szatni sobie przypominaliśmy, że musimy wyjść tak samo skoncentrowani na trzeciego seta, jakby było 0:0. Trzeba przyznać, że trzeciego seta nie zagraliśmy jakoś rewelacyjnie. było kilka błędów, ale najważniejsze, że z tego bardzo trudnego terenu jakim są Katowice wywozimy trzy punkty – powiedział Dariusz Daszkiewicz, zauważając równocześnie, że ekipa Gruszki wcale nie jest byle jakim beniaminkiem PlusLigi. – Jechaliśmy tutaj z myślą walki o zwycięstwo. Domyślam się, że tak samo zespół z Katowic wyszedł na boisko by wygrać. Szczególnie, że rozpoczęli ligę naprawdę dobrze – trzy zwycięstwa i 9 punktów na 4 mecze. Wielkie słowa uznania dla zespołu i trenera. Jednak każdy na boisko wychodzi by wygrywać i tym razem to my się bardzo cieszymy z wygranej – zakończył.

 

Wypowiedzi zebrała: Ludmiła Kamer

Fot. Ł. Laskowski/GKS Katowice