- LM: Warta wygrywa z Roeselare
- LM: Jastrzębski osiąga cel we Francji
- GKS bez trenera. Słaby odsunięty od drużyny
- Depowski: pokazujemy, że potrafimy walczyć
- Fornal: mam nadzieję, że kibice zatęsknią
- PL: 12 kolejka – wyniki
- Ensing: rywal nie miał nic do stracenia
- Popiwczak: widzieli nas i robili wielkie oczy
- LM: pełna kontrola Jastrzębskiego na inaugurację
- LM: spacerek Projektu na inaugurację
Gruszka: Do mentalności przykładam sporo uwagi
- Updated: 19 stycznia, 2017
Katowiczanie awansem rozegrali mecz 26 kolejki PlusLigi, w którym to podejmowali LOTOS Trefl Gdańsk. Mecz odbył się w legendarnym Spodku. Miejscowa GieKSa prowadziła już 2:0, ale ostatecznie triumfowała dopiero po tie-breaku.
Po meczu rozmawialiśmy z trenerem Piotrem Gruszką.
GKS po wygrał z LOTOSem Trefl Gdańsk po tie-breaku, chociaż było już 2:0…
– To był dla nas wyjątkowy mecz. Graliśmy z mocnym przeciwnikiem w legendarnym obiekcie i przy dużej publiczności. Byliśmy przygotowani na długi mecz. Pierwsze dwa sety graliśmy bardzo dobrze, zwłaszcza jeśli chodzi o trudne piłki i zagrywkę. Później rywale zaczęli lepiej serwować i lepiej w ataku grał Damian Schulz. My zaczęliśmy popełniać błędy i mecz się odwrócił, ale taka jest siatkówka.
Mimo przegranego trzeciego i czwartego seta drużyna podniosła się w piątym secie.
– To prawda. W przegranych setach też były w nas pozytywne emocje, które mogliśmy przełożyć na wynik. Trzeciego seta zaczęliśmy źle, później atakowaliśmy po autach i rywale się obudzili. Musimy grać jeszcze lepiej, pracujemy nad tym. Powinniśmy nauczyć się radzić sobie w trudnych momentach, gdy pojawia się nasza słabsza gra lub gdy przeciwnik gra dobrze. Taka chwila może pojawić się w każdym momencie, ale trzeba walczyć.
Można powiedzieć, że to zwycięstwo przyszło w dobrym momencie. Po porażce z Olsztynem nie ukrywał pan rozczarowania. Były ostre rozmowy z zawodnikami?
– Szukaliśmy pozytywnych emocji, bo w ostatnich meczach nam tego brakowało. Chcieliśmy to odnaleźć i myślę, że to się udało. Dramatyczna końcówka przy tej entuzjastycznej publiczności doda wiary chłopakom. Najważniejsze, abyśmy czuli się silni. Nie możemy patrzeć na rywali, tylko musimy skupić się na własnej grze. O to w tym wszystkim chodzi. Na samym początku mojej współpracy z zespołem, powiedziałem chłopakom, że chcę być z nimi szczery. Razem pracujemy i powinniśmy być wobec siebie szczerzy. Inaczej nie potrafię, choć wiem, że są trenerzy, którzy mówią podopiecznym to, co oni chcą usłyszeć. I być może czasami jest to lepsze, ale ja postawiłem na szczerość. Zaraz po meczu odbyliśmy wtedy męską rozmowę, bo uważam, że wszystkie problemy najlepiej rozwiązywać „na gorąco”. Zawodnicy przyjęli moją krytykę bardzo po męsku. Co zresztą było widać we wtorek – chcieli walczyć, pokazać się z bardzo dobrej strony.
Jak trener oceni atmosferę, jaka panowała w Spodku?
– Życzyłbym sobie, aby taki doping i frekwencja była na każdym naszym meczu. Oczywiście mam nadzieję, że na kolejnym spotkaniu z BBTS-em Bielsko-Biała kibiców będzie jeszcze więcej. Ten mecz pokazał, że Katowice kochają i potrzebują siatkówki. To właśnie dla nich gramy
Dużo uwagi poświęca pan również przygotowaniu mentalnemu. To jest ten aspekt, który przy zaciętym meczu może pełnić decydującą rolę?
– Zawsze musimy grać swoją siatkówkę, bo w innym wypadku mecz może się odwrócić, czego przykład mieliśmy grając z Gdańskiem. Usłyszałem od kogoś, że przez dwa sety spisywaliśmy się bardzo dobrze. Co z tego, jak w siatkówce trzeba wygrać trzy partie? Koncentrowanie się na tym, że przez dwa sety było bardzo dobrze pokazuje mi o czym zawodnicy czasami myślą. Jestem po to, żeby przekazać im jak najwięcej mojego doświadczenia, nie tylko zagrań technicznych czy taktycznych, ale także związanych z zachowaniem na boisku. Do tego przykładam sporo uwagi. Bardzo się ucieszyłem, gdy Bartek Krulicki, po wykonaniu bloku w końcu cokolwiek pokazał w stronę przeciwnika. Była reakcja i to mi się podobało. Nie z braku szacunku do rywala, tylko dlatego, że pokazał emocje. Widzę, że chłopcy szukają w trakcie meczu tego o czym rozmawiamy.
Na koniec muszę zapytać o propozycję Ferdinando De Giorgiego, który chciałby pana mieć w swoim sztabie trenerskim reprezentacji Polski. Padła odpowiedź?
– Pierwsze rozmowy już były. Rozmawiałem z trenerem, padła propozycja, ale jest wiele kwestii do ustalenia, m.in. to jaka będzie moja funkcja. To duże wyzwanie i duża odpowiedzialność. Sama oferta bardzo mnie ucieszyła, bo oznacza, że ktoś mnie docenia i chce wykorzystać moją wiedzę. Kadra to mój drugi dom. Spędziłem w niej ogromną ilość czasu jako zawodnik i na pewno mam sporo do przekazania jako pomocnik selekcjonera.
Na chwilę obecną ani ja, ani mój menadżer nie rozmawialiśmy jeszcze z PZPS. Mam nadzieję, że niedługo będą takie rozmowy i wszystko się wyjaśni.
Rozumiem, że pana decyzja jest pozytywna. Włodarze GKS-u też nie widzą przeszkód, by ich trener łączył funkcje?
– Tak. Powiedziałem trenerowi De Giorgiemu, że dziękuję za propozycję i chciałbym z niej skorzystać, ale jest naprawdę dużo kwestii do uzgodnienia. Co do GKS-u, rozmawiałem z prezesem i we wstępnych rozmowach nie było sprzeciwu. Ale tak naprawdę, to za trzy miesiące kończy mi się kontrakt w GKS-ie. Jakieś wstępne rozmowy o przyszłości były, ale to wszystko wymaga doprecyzowania.
Inf.własna/fot.GKS Katowice