- Szymura: jesteśmy fajną drużyną
- PL: 13 kolejka – wyniki
- LM: Warta wygrywa z Roeselare
- LM: Jastrzębski osiąga cel we Francji
- GKS bez trenera. Słaby odsunięty od drużyny
- Depowski: pokazujemy, że potrafimy walczyć
- Fornal: mam nadzieję, że kibice zatęsknią
- PL: 12 kolejka – wyniki
- Ensing: rywal nie miał nic do stracenia
- Popiwczak: widzieli nas i robili wielkie oczy
Gogol: I mamy problem! Kolejny.
- Updated: 11 kwietnia, 2021
Skra przegrała w półfinale mistrzostw Polski z Zaksą. Bełchatowianie grali bez kontuzjowanego Katicia, a podczas tego meczu kontuzji doznał Sander. To stawia Skrę w trudnej sytuacji przed rywalizacją o brązowy medal. Przedstawiamy rozmowę z trenerem Skry, Michałem Mieszko Gogolem, bezpośrednio po porażce w półfinałowej batalii.
Dużo nerwów kosztował Was ten mecz?
- Czy ja wiem, był krótki, więc chyba nie dużo… To jest sport, to są emocje. Myślę, że to jest normalne. Każdy sportowiec, obojętnie w jakiej dyscyplinie, biorąc udział w konkurencji, liczy się z emocjami, kibice liczą na emocje i tak było też dzisiaj.
Chciałbyś wypowiedzieć się na temat kilku decyzji sędziowskich? Czy może na gorąco lepiej nie, żeby czegoś „nie chlapnąć”?
- Przed meczem para sędziowska sama przyszła do nas, co jest dość rzadko spotykane i mówiła, że to taki mecz o stawkę, więc na pewno przyjmą jakiś bufor jakości, bo wiadomo, że mogą pojawić się jakieś nieczyste odbicia, czy sytuacje. Przy czym w końcówce pierwszego seta widzieliśmy co się stało, więc ten bufor chyba był bardzo mały. Chce powiedzieć też jasno i wyraźnie, że nie przegraliśmy przez sędziów. Oczywiście, gdybyśmy wygrali pierwszego seta, to cały mecz mógłby się potoczyć zupełnie inaczej i otworzyć zupełnie w inną stronę to spotkanie. Aczkolwiek musimy przyznać, że Zaksa była bardzo dobrze dysponowana, bardzo zdeterminowana. Były takie fragmenty, że my nie mogliśmy się dobić do ich boiska, bo bardzo dobrze bronili. Trzeba im oddać, że zasłużenie awansowali do finału, byli zdecydowanie lepszą drużyną dzisiaj i na przestrzeni całej rywalizacji.
Brak libero Zaksy,Pawła Zatorskiego dawał Wam jakąś przewagę?
- W ogóle o tym nie rozmawialiśmy. Kompletnie, nawet na odprawach wideo nie poruszaliśmy zupełnie tej kwestii. Oczywiście, Paweł, to jest świetny libero i wszyscy życzymy mu zdrowia. Myślę, że osoba tego libero, to jest wartość nie tylko Zaksy, ale całej polskiej siatkówki w chwili obecnej. Także nie koncentrowaliśmy się na tym, a jedynie koncentrowaliśmy się na tym gdzie my mamy jeszcze jakiś margines, który można wykorzystać, co można jeszcze zmienić. Natomiast my w tym meczu nie zagrywaliśmy tak dobrze jak w meczu w Bełchatowie, a przeciwnicy bardzo dobrze bronili.
Wam brakowało skuteczności na skrzydłach? Trochę nierówno prezentowali się w ataku skrzydłowi.
- Ten mecz był trochę taki w naszym wykonaniu jak wiele innych w tym sezonie. Jeżeli spojrzymy w statystyki, to widzimy jak kto zagrał. Jednak oglądając mecz, trzeba docenić jak przeciwnicy zagrali w obronie i kilka razy podbili, to Petkovicia, to Ebadiopura. Nie zawsze ten brak skuteczności wynikał z naszej słabości, a często z poziomu gry rywala. Zaksa naprawdę zagrała bardzo dobrze, ambitnie w obronie i tym w dużej mierze nas przełamali. Oczywiście, na siatce mieliśmy problem z atakiem na wysokiej piłce Śliwki, ponieważ szukał Łomacza na bloku i cały czas gdzieś tam go obijał po bokach. Na pewno to było dla Zaksy dobre rozwiązanie trudnych kontrataków i to rozwiązanie znaleźli. Mieliśmy swoje nadzieje i oczekiwania wobec tego spotkania mimo, że ten cały sezon jest dla nas bardzo trudny, jest to niezły roller coaster, ale te nasze oczekiwania zostały bardzo szybko i brutalnie zweryfikowane.
Czy kontuzja Sandera wpłynęła na Waszą postawę w trzecim secie?
- Myślę, że nie. Wprowadziliśmy czwartego przyjmującego do gry, a moim zdaniem Sawicki poradził sobie dobrze. Zagraliśmy zupełnie innym dla nas ustawieniem linii przyjęcia. Nie poddawaliśmy się do końca, walczyliśmy do ostatniej piłki. Także nie sądzę, że po tej kontuzji straciliśmy wiarę.
Wiadomo jak poważna jest kontuzja Teylora Sandera?
- Ciężko tak na gorąco powiedzieć. Jest to skręcenie stawu skokowego i nie wyglądało to dobrze, ale są skręcenia i skręcenia. Mamy dobry sztab medyczny i czasami cuda się zdarzają. Zobaczymy jak ocenią ten uraz, co wykażą badania, na ile on będzie poważny. Na pewno nasz sztab medyczny zrobi wszystko, aby postawić Sandera na nogi, ale czy uda się to do środy?
Walka o brąz chyba powinna cieszyć po tak trudnym i nierównym sezonie jaki ma Skra?
- Skra zawsze walczy o mistrzostwo i to trzeba powiedzieć sobie jasno. Jednak ten sezon jest zupełnie inny niż każdy poprzedni. To jest sezon szczególny. To co się dzieje ostatnio w sporcie, ogólnie, nawet już nie tylko w siatkówce, ile osób nowych wypłynęło… Także myślę, że ten brązowy medal byłby dla nas zwieńczeniem tego ciężkiego sezonu i pracy. Nie nadużywałbym słowa sukces, ale na pewno brąz byłby satysfakcjonujący. Tak naprawdę tylko wewnątrz drużyny, my sami wiemy ile przeszliśmy, co się działo i z jakimi problemami się musieliśmy mierzyć.
Mecz o brąz za trzy dni, a w składzie brak kontuzjowanych dwóch przyjmujących.
- I mamy problem! Kolejny. Witamy w sezonie 2020/2021.
Żeby mieć brąz trzeba będzie pokonać Vervę Warszawa. Jakich meczów można się spodziewać?
- Verva to drużyna, która również dobrze broni, dobrze blokuje. Myślę, że my obecnie potrzebujemy 24 godzin aby wyczyścić głowę i móc zacząć myśleć o rywalizacji z Vervą. Na pewno, po raz kolejny musimy być bardzo, bardzo zdeterminowani. Myślę, że to będzie klucz do zwycięstwa. Taktyka, czy jakieś uwagi na pewno pomogą, ale kluczowa będzie determinacja. Jesteśmy w takim etapie sezonu, że każdego już coś boli, każdy narzeka na jakieś mikrourazy. Także teraz bardzo potrzeba właśnie serducha, bo te walory emocjonalne będą ważyły.
Z Kędzierzyna-Koźla: Ludmiła Kamer