Gladyr: Piątkowy rezonans wiele wyjaśni.

Środkowy Jastrzębskiego Węgla od trzech tygodni boryka się z kontuzją nogi – naderwał mięsień brzuchaty łydki. O stanie zdrowia oraz grze drużyny Jastrzębskiego rozmawialiśmy z Jurijem Gladyrem.

Jak zdrowie? Kiedy możemy się spodziewać powrotu na boisko?

  • Powiedzmy, że idzie to pomyślnie, ale na razie nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej. W piątek będzie kontrolny, trzeci rezonans i wtedy zobaczymy, w którą stronę to pójdzie. Po drugim rezonansie wszystko wyglądało całkiem dobrze, tylko 20% pozostało do zregenerowania mięśnia. Ten piątkowy rezonans wiele wyjaśni. Wiadomo, że nawet jeśli lekarze dadzą zielone światło, to nie od razu wejdę do szóstki i pełnego treningu. Niestety trzeba poczekać, zanim dojdę do jakiekolwiek sprawności siatkarskiej.

Mecz z Projektem oglądałeś zza band. Jakie odczucia po tym wygranym, ale nie bez kłopotów, spotkaniu?

  • Wszyscy podkreślamy, że ławka to siła naszego zespołu. Ben Toniutti coś poczuł i zszedł z boiska, Eemi Tervaportti pojawił się na boisku, a każdy wie, jakiej klasy to zawodnik. Podobnie jak Stephen Boyer, oboje pociągnęli tę grę, zaczęło to trochę inaczej wyglądać, zespół się aktywował i mamy rezultat na nasz korzyść. Ten komplet punktów jest bardzo istotny w kontekście walki o pierwsze miejsce w sezonie zasadniczym i wszyscy zdają sobie sprawę, że będzie się to rozstrzygać między nami i ZAKSĄ w ostatniej kolejce. Wszyscy chcemy zająć te pierwsze miejsce, ale patrząc przez pryzmat poprzedniego sezonu, wiemy, że to nie jest aż tak istotne.

Ciebie w szóstce zastąpił Jakub Macyra, który został rzucony na głęboką wodę. Jak ocenisz kolegę?

  • Kuba świetnie sobie radzi. To zawodnik, który wcześniej nie grał w PlusLidze i na początku było widać tremę i zdenerwowanie. Teraz radzi sobie już coraz śmielej. Cieszymy się, że każdy zawodnik może wejść i dołożyć swoją cegiełkę do zwycięstwa.

Więcej nerwów towarzyszy gdy ogląda się mecz zza band, czy jednak na boisku, gdzie ma się realny wpływ na grę?

  • Kiedy siedzi się za bandami, to zawsze chciałoby się być na boisku i pomóc drużynie. Muszę to przeboleć i wszyscy muszą na mnie poczekać. Chłopaki dają radę i z tego powodu jestem szczęśliwy. Za bandami jest więcej nerwów, kiedy tylko obserwujesz, jak coś idzie nie tak, chcesz pomóc zespołowi, ale niestety musisz to przeczekać. Mam nadzieję, że dojdę do pełni zdrowia i kondycji siatkarskiej, żeby pomóc drużynie w osiągnięciu jak najlepszych wyników.

Przed Wami półfinałowa rywalizacja Ligi Mistrzów z ZAKSĄ. Jak trzeba zagrać z tym rywalem, by wywalczyć awans do finału?

  • Nie możemy powiedzieć o dyspozycji dnia, chociaż bardzo by się przydała przeciwko takiej drużynie jak ZAKSA. Patrząc na mecz z Lube, odniosłem wrażenie, że ZAKSA jest od nich o poziom wyżej. Kędzierzynianie grają zespołową siatkówkę, każdy daje coś od siebie i to jest ich mocna strona. Musimy wszystko to pozbierać w taką „pięść”, żeby uderzyć jak najmocniej i iść za ciosem po zwycięstwo. Nikt tutaj nie będzie się czegokolwiek bał, spotkają się dwa mocne zespoły w półfinale Ligi Mistrzów i wszyscy cieszymy się, że znów polski zespół awansuje do finału. To jest świetna rzecz, po raz kolejny pokazuje, jak mocna jest nasza liga. Wydaje mi się, że czas stereotypów, że liga włoska i rosyjska są najmocniejsze od naszej, już przeminął. Wszyscy widzą, jak mocni technicznie zawodnicy tu grają, jaki poziom prezentuje PlusLiga i te wyniki tylko to potwierdzają.

Rozmawiała: Ludmiła Kamer