Francuzi zablokowali marzenia o złocie.

Złoto olimpijskie nie dla reprezentacji Polski siatkarzy. Francuzi w finale igrzysk w Paryżu pokazali ogromną klasę, a nasza reprezentacja nie miała żadnych argumentów (3:0). Podopieczni Nikoli Grbicia skończyli ze srebrnym medalem. To był największy mecz polskiej siatkówki w ciągu ostatnich 48 lat. W 1976 roku Biało-Czerwoni w olimpijskim finale pokonali ZSRR 3:2. Podobny wynik w meczu z Francją wzięlibyśmy w ciemno.

Początek meczu był bardzo wyrównany, ale z czasem przewagę zaczęli uzyskiwać Francuzi. Asem popisał się Earvin Ngapeth, a Norbert Huber i Wilfredo Leon wyrzucili swoje ataki w aut, przez co gospodarze prowadzili już 11:8. Zaczęliśmy mieć coraz większe problemy w ofensywie, nie kończyliśmy swoich akcji, a do tego doszły problemy w przyjęciu. Wykorzystywali to brutalnie nasi rywale, którzy powiększyli przewagę do pięciu punktów. Francuzi kontrolowali końcówkę pierwszej odsłony, a my niestety popełniliśmy za dużo błędów, bo oddaliśmy rywalom aż dziesięć „oczek”. Pierwszą odsłonę zakończył atakiem Jean Patry (25:19). Warto zwrócić uwagę na kosmiczną skuteczność ataku Trójkolorowych, bo aż 88 proc.

Biało-czerwoni rozpoczęli drugiego seta od prowadzenia 6:4 po asie serwisowym Wilfredo Leona oraz bloku na N’Gapethcie. Ekipa znad Wisły utrzymywała się na dwupunktowym prowadzeniu i szczególnie często grała przez środek, 100%-skuteczność zachowywał Jakub Kochanowski (12:10). W mgnieniu oka sprawy się odwróciły, dwukrotnie przez Antoine’a Brizarda zatrzymany został Fornal, w dodatku asa ustrzelił Nicolas Le Goff (14:12). Wynik zmieniał się jednak jak w kalejdoskopie, wszak siatkarze trenera Nicoli Grbicia postawili kolejny blok na N’Gapethcie, chwilę później błąd popełnił Patry (18:16). Przeciąganie liny trwało jeszcze przez moment, Quentin Jouffroy asem doprowadził do kolejnego wyrównania (18:18). Inicjatywa stała po stronie Trójkolorowych, zaczęli oni wywierać presje zagrywką. Na wyżyny swoch umiejętności wspiął się Trevor Clevenot (21:19). Kolejnymi asami popisali się Patry oraz właśnie 30-latek (24:20). Również to były zawodnik zawierciańskiej Warty postawił kropkę nad “i” w kontrataku (25:20).

Nikola Grbić na trzeciego seta nie zdecydował się na zmiany i posłał do boju najbardziej zaufanych żołnierzy. Wilfredo Leon stracił skuteczność w ataku, rywale go bronili, a także dwukrotnie został zablokowany. Mimo to udawało nam się utrzymać wynik na styku. Do czasu. Francuzi kapitalnie zaczęli grać blokiem i po „czapie” na Kurku wygrywali 7:5. Po tej akcji trener zdecydował się zastąpić Fornala, a na boisku pojawił się rzadko widziany podczas tych igrzysk Aleksander Śliwka. Chwilę później Kurka zastąpił Bartłomiej Bołądź. W końcu jednak i nasi reprezentanci odpowiedzieli blokiem. Zatrzymali obu przyjmujących rywali: Clevenota i Ngapetha, a do tego zaczęliśmy w końcu bronić. Kapitalną zmianę dał Bołądź, który skończył kontrę i to Polacy prowadzili 16:14. Ngapeth wykonywał jednak kapitalną robotę w defensywie, co dawało jego kolegom kontry. Do tego Jouffroy zanotował szczęśliwego asa. Znów dopadła nas niemoc w ataku, a Patry skończył kontrę. Po dwóch asach Joufrroya stało się jasno, że to gospodarze zmierzają po złoto (23:18). W końcówce Leon popisał się dwoma kapitalnymi zagrywkami. Kontrę skończył Kochanowski i przegrywaliśmy już tylko 23:24. Leon przestrzelił jednak kapitalną zagrywkę i to gospodarze cieszyli się z olimpijskiego złota.

Dla polskiej siatkówki srebro olimpijskie to pierwszy medal igrzysk od 1976 roku i największy sukces w tym półwieczu.

Francja – Polska 3:0
(25:19, 25:20, 25:23)

Składy zespołów:
Francja: Chinenyeze (8), Patry (17), N’Gapeth (8), Brizard (4), Le Goff (4), Clevenot (11), Grebennikow (libero) oraz Jouffroy (4), Toniutti
Polska: Kurek (10), Leon (9), Kochanowski (9), Janusz, Fornal (4), Huber (7), Zatorski (libero) oraz Śliwka (2), Kaczmarek, Łomacz i Semeniuk i Bołądź (5)