- Huber vs. Stajer. Dwugłos po meczu w Jastrzębiu
- PL: 10 kolejka – wyniki
- Fornal o M’baye: chłopak, który potrafi rozluźnić atmosferę w szatni
- PL: 8 kolejka – wyniki
- PL: 7 kolejka – wyniki
- Rećko: walczyliśmy o każdą piłkę
- Wiśniewski: mieliśmy trochę problemów
- Grobelny: bardzo bym chciał reprezentować ZAKSĘ jako Polak
- Hadrava: musimy zacząć zbierać punkty
- Kaczmarek: wygrana w takim stylu napawa optymizmem
Ferens: Walczymy o każdy set, każdy punkt
- Updated: 9 listopada, 2014
Wojciech Ferens, przyjmujący BBTS-u Bielsko-Biała zakochał się w górach, ale chce sobie również coś udowodnić, dlatego chętnie „przyszedł” do ekipy Piotra Gruszki
BBTS Bielsko-Biała w 8 kolejce PlusLigi podejmował u siebie LOTOS Trefl Gdańsk. Ekipa trenera Gruszki za sprawą dobrej zagrywki i gry blokiem wygrała partię otwarcia. Niestety kolejne dwa sety były od początku do końca podyktowane przez gdańszczan, a bielszczanie prezentowali się zdecydowanie kiepsko na tle rywali. W czwartym secie również prowadzili siatkarze trenera Anastasiego, jednak BBTS zerwał się jeszcze do walki i był na najlepszej drodze by odrobić straty. Niestety w końcówce zabrakło… czasu. Gdańsk nie bez problemu, ale dowiózł wypracowaną przewagę do końca, wygrywając tym samym 3:1.
Bielsko jednak się nie poddaje i będzie walczyło w kolejnych meczach, o czym przekonuje w rozmowie Wojciech Ferens.
L.K. – Pierwszy set z LOTOSEM Trefl wygraliście. Mimo złego początku, później w Waszej grze nie było przypadku. Byliście po prostu lepsi. Optymizm jednak szybko prysnął i kolejne sety były już podyktowane przez gdańszczan.
W.F. – Pierwszy set zaczął się również od prowadzenia Gdańska. Poszła jednak seria na zagrywce, kilka bloków i gra się odwróciła. Niestety później powróciły do nas dawne demony, czyli proste siatkarskie rzeczy, jak dogranie piłki, przebicie jej. W naszej grze pojawia się chaos, co utrudnia grę na siatce. Pogubiliśmy się chyba też trochę mentalnie. Po tym wygranym pierwszym secie byliśmy może trochę przemotywowani. Szkoda, że w czwartym secie obudziliśmy się tak późno, bo tak niewiele zabrakło. LOTOS prowadził chyba sześcioma oczkami, my odrabialiśmy straty, gdzie pojawiły się naprawdę trudne piłki. Przewaga jaką Gdańsk miał na tym poziomie seta okazała się wystarczająca. Szkoda.
Zgodzisz się ze mną, że ten pierwszy set był póki co najlepszym setem BBTS-u w tym sezonie?
– Na pewno po części tak. Wiem, że nawet trener wspominał o tym, iż momentami mamy fajne przebłyski i gramy ciekawą, dobrą siatkówkę. Nie wiem na czym polega problem, ponieważ okres przygotowawczy pokazał, że potrafimy grać dobrze, utrzymując stały poziom sportowy. Podczas meczu ta nasza gra faluje – albo zaczynamy źle, albo nie potrafimy wytrzymać końcówek.
Do tej pory rzeczywiście mieliście problem z końcówkami setów. Mecz z Treflem pokazał, że niestety jest też problem z rozpoczęciem poszczególnych partii.
– No właśnie. Niestety później odbija się to na wyniku. Szczególnie tak jak LOTOS pokazał dobrą grę na siatce. System blok-obrona funkcjonował u nich bardzo dobrze i wtedy naprawdę ciężko się goni wynik. Na pewno ta porażka boli. Niestety to jest kolejny mecz, po którym możemy znowu powtórzyć to samo. Boli, bo znów przegrywamy. Boli podwójnie, bo były szanse, których nie wykorzystaliśmy.
W środę (12 listopada, godz. 18:30) gracie w Częstochowie z AZS-em. To jest mecz, który z Waszej perspektywy bezwarunkowo należy wygrać.
– Tak. Mam nadzieję, że to nie będzie kolejny pięciosetowy mecz w naszym wykonaniu. Wierzę, że będziemy potrafili wygrać, że pokażemy na co nas stać. Mam nadzieję, że te dobre momenty z meczu z LOTOSEM przełożymy na cały mecz w Częstochowie i wygramy. Jeżeli chodzi o ten pierwszy set z Gdańskiem, to zdecydowanie pozytywów musimy szukać po swojej stronie, niż negatywów po stronie rywala. Na pewno mamy umiejętności, ogromny potencjał, tylko musimy to pokazać w całym meczu. Niestety pamięta się tylko o zwycięzcach, a o przegranych szybko się zapomina. My musimy wyciągnąć pozytywy dla siebie.
Czas z pewnością działa na Waszą korzyść, ponieważ jesteście praktycznie zupełnie nową drużyną. Pytanie tylko, czy macie kiedy trenować i się zgrywać? Liga pędzi jak szalona, a do tego dochodzą jeszcze długie podróże.
– Na pewno system rozgrywek nam nie pomaga. Może druga połowa sezonu pomoże nam się jakoś odbudować. Przy tej ilości drużyn mecze, punkty uciekają, a później będzie bardzo ciężko walczyć o play off’y. Walczymy o każdy set, każdy punkt.
Porozmawiajmy jeszcze o klubie. Poprzedni sezon spędziłeś w Zaksie. Topowy klub, ale mało miałeś możliwości grania. Jak wyszedł Twój bilans zysków i strat po tym sezonie?
– Dla swojej psychiki i wolnej głowy postanowiłem tego nie roztrząsać. Postanowiłem przyjść do Bielska. Moją decyzję głównie warunkował fakt chęci gry. Wiedziałem, że jeżeli na tym etapie będę miał kolejny sezon, który „przesiedzę”, to mogę być zapomniany w PlusLidze, bądź cały czas walczyć o coś na co na pewno mnie stać. Chcę tym sezonem, swoją grą pokazać, że potrafię grać w siatkówkę i trener może na mnie stawiać, również w meczach o stawkę. Na treningach można nauczyć się wiele, jednak wszystko weryfikuje boisko i warunki meczowe.
Kusiły cię również ligi zagraniczne. Nie myślałeś, że to dobry moment by wyjechać i pograć w innej lidze niż polska?
– Nie wiem czy to dobre myślenie, ale uważam, że aby wyjechać zagranicę trzeba osiągnąć i znaczyć coś w naszej lidze. Uważam, że wyjechanie i budowanie tam swojego nazwiska, to chyba nie jest mój etap. Przyjąłem sobie, że zagranicę mogę wyjechać wtedy, gdy swoim nazwiskiem będę już coś prezentował. Za granicę, jeżeli wyjadę, to by wzmocnić zespół, a nie po naukę, czy żeby coś komuś udowodnić. Poza tym ciężko znaleźć ligę mocniejszą od naszej. Jestem pod skrzydłami trenera Piotra Gruszki, który co prawda debiutuje jako trener, ale na pewno stoi za nim olbrzymie doświadczenie jako zawodnika. Grałem z nim w jednym klubie i wiem jak się zachowywał, jakim był człowiekiem. Poza tym Bielsko jest pięknym miastem, a ludzie są tu życzliwi i uśmiechnięci.
Nie miałeś problemu z przejściem z „kolegi Piotra” na „trenera Piotra”? Nie ma stawianej sztucznej bariery, by zbudować nieco autorytet?
– Nie. Trener bardzo fajnie mentalnie z nami pracuje. Na pewno na meczach taka bariera jest, natomiast najważniejsze to znaleźć „złoty środek” w takich normalnych relacjach międzyludzkich. Wydaje mi się, że chyba każdy z nas taki złoty środek znalazł. Poza treningami, poza halą jesteśmy kolegami. Piotr jest osobą bardzo ciepłą i otwartą. Natomiast na meczu, czy podczas treningów jest pełen szacunek, skupienie i pełna koncentracja. Momentami jestem aż wpatrzony w tego trenera, bo wiem i czuję, że we mnie wierzy, tak samo jak ja wierzę w jego koncepcję i to co chce nam przekazać.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że przyszedłeś do Bielska, ponieważ sam sobie masz coś do udowodnienia. Co takiego musisz sobie udowodnić?
– Jak siedzi się na ławce rezerwowych, wchodzi się na boisko w trakcie meczu, gdzie jest się teoretycznie słabszym zawodnikiem i do tego ciężko jest złapać rytm meczowy. Traci się wówczas pewność siebie. Ja chcę sobie udowodnić, że tą pewność siebie, taki siatkarski luz mogę w sobie wyzwolić, grając jednocześnie na swoim dobrym poziomie, takim jak prezentuję na treningach. Myślę, że to jest to co chcę udowodnić sobie. Natomiast chciałbym również pokazać, że warto we mnie inwestować. Młodym nie jest się całe życie i na tym etapie najważniejsze chyba jednak jest granie, pokazanie swoich umiejętności na boisku. Tego będę się trzymać (śmiech).
Rozmawiała: Ludmiła Kamer