- LM: Jastrzębski osiąga cel we Francji
- GKS bez trenera. Słaby odsunięty od drużyny
- Depowski: pokazujemy, że potrafimy walczyć
- Fornal: mam nadzieję, że kibice zatęsknią
- PL: 12 kolejka – wyniki
- Ensing: rywal nie miał nic do stracenia
- Popiwczak: widzieli nas i robili wielkie oczy
- LM: pełna kontrola Jastrzębskiego na inaugurację
- LM: spacerek Projektu na inaugurację
- Kurek: najważniejsze jest to czego nie widać
Drzyzga: Walczyliśmy, a to się opłacało
- Updated: 15 czerwca, 2014
Fabian Drzyzga, rozgrywający reprezentacji Polski w rozmowie o meczach z Włochami, „światówce” i wrażeniach z Foro Italico
Włosi przełamani, jednak była to polska droga przez mękę.
– W pierwszym meczu z Włochami graliśmy tak naprawdę brzydką siatkówkę, patrząc na elementy czysto siatkarskie. Czasami tak bywa. Najważniejsze, że ten mecz wygraliśmy. W przyszłości mam nadzieję przyjdzie zgranie i ładniejsza gra.
Z czego wynikały gorsze początki setów w Waszym wykonaniu? Praktycznie cały czas musieliście gonić rywali.
– Rzeczywiście Włosi nam odskakiwali nie wiem, z czego to wynikało. Na pewno mieliśmy trochę problemów w ataku, zaś Vettori strzelał dobre zagrywki, których nie było łatwo utrzymać. Na szczęście potrafiliśmy ich dogonić i rozstrzygnąć poszczególne sety na swoją korzyść. Pokazuje to też, że nie poddawaliśmy się przy stanie 1:6, tylko walczyliśmy, a to się opłacało.
Paradoksalnie taka skuteczna „pogoń” może być to budująca na przyszłość?
– Myślę, że tak. Na przyszłość, gdy zdarzy się sytuacja, że będziemy przegrywać wysoko z jakąkolwiek inną drużyną – a zdarzy się na pewno, bo to jest siatkówka – to żaden z nas nie zwiesi głowy, tylko będziemy walczyć do końca. Będziemy wtedy mieli w głowie właśnie te „wyciągnięte” sety.
Zaszły ponowne zmiany w składzie. Czy te wszystkie rotacje przekładają się na sposób przygotowania, trenowania przed meczem?
– W Katowicach trenowaliśmy tak samo jak w Brazylii, czy we Włoszech. Chłopaki dojechali, więc trzeba było jak najszybciej się zgrać, a czasu nie było dużo. Trenowaliśmy normalnie, wszyscy dawali z siebie maksa. Nie było żadnej ulgi.
Włosi do „światówki” przystąpili bezpośrednio po zakończeniu rozgrywek ligowych. To, że zachowali rytm meczowy działa na ich korzyść?
– Na pewno Włochom grało się łatwiej od początku. Widać, że tam jest chemia i dobrze się rozumieją. My zaczęliśmy na początek w nieco innym składzie, do Włoch pojechaliśmy inną grupą. Teraz dołączyła znowu grupa zawodników bardziej doświadczonych, bo nie chce powiedzieć, że lepszych i na tą chwilę nie wygląda nasza gra tak jak powinna. Jednak na to potrzeba jeszcze czasu. Mam nadzieję, że ten czas nie zatrzyma się przed finałowym turniejem Ligi Światowej. Chcemy na ten turniej awansować. Potrzebujemy tego, aby móc grać z najlepszymi.
Wrócił na boisko po poważnej kontuzji Łukasz Żygadło i pokazał się z bardzo dobrej strony. Rywalizacja trwa?
– Oczywiście, że tak. Rywalizacja jest zdrowa. Trener podjął decyzję, by Łukasz wszedł na boisko, wygraliśmy z nim spotkanie i to jest najważniejsze.
Szybko zostałeś okrzyknięty pierwszym rozgrywającym reprezentacji. Rzeczywiście jesteś pewny tego miejsca, czy przyjmujesz takie opinie osób trzecich na chłodno?
– Wydaje mi się, że na tą chwilę trener cały czas szuka optymalnego składu i to chyba na wszystkich pozycjach. Oczywiście musi postawić na jakąś grupę ludzi, by również ta grupa zawodników poczuła się pewnie i nie obawiała się tego, że po kilku błędach zaraz zejdzie. Stefan doskonale zdaje sobie sprawę, że pewność siebie jest jedną z najważniejszych rzeczy na boisku. Był do niedawna zawodnikiem, więc wie o co w tym wszystkim chodzi. Czy jestem pierwszym, czy drugim, to już trzeba pytać trenera. Na tą chwilę ja się cieszę i robię wszystko, by zawsze wychodzić w podstawowym składzie.
Rozegranie to taka feralna pozycja, gdzie powinieneś grać ze wszystkimi. Odczuwasz, że obecnie jesteście na różnych etapach przygotowania i w różnej formie?
– Nie jest to na pewno komfortowa sytuacja, że nie zaczęliśmy wszyscy w tym samym rytmie, a teraz znowu są jakieś zmiany. Jednak tak jest i nie ma co nad tym płakać. Po prostu trzeba jak najszybciej się zgrać i mam nadzieję, że szybko dojdziemy do perfekcji.
Dużo jeszcze brakuje do tej perfekcji?
– Oczywiście, że tak. W siatkówce nie można powiedzieć po trzech tygodniach, że z tym zawodnikiem czuję się na boisku fajnie, ale z trzema innymi nie. Musimy grać praktycznie na pamięć, wzajemnie sobie pomagać. Wszyscy na boisku musimy „chodzić” jak takie małe trybiki, które w zależności od sytuacji na boisku, wzajemnie się uzupełniają. Na to potrzeba czasu.
Miałeś przyjemność zagrania meczu na Foro Italico. Jakie wrażenia przywiozłeś z Italii?
– Wrażenie bardzo sympatyczne, ale mam nadzieję, że takich spotkań na otwartych stadionach będzie jak najmniej. Dokuczało mi to, że piłka leciała bardzo wysoko i nie wiedziałem, w którym momencie ona dojdzie do mnie, w którym momencie miałem ją odbić. Zabrakło mi punktów odniesienia nad głową. Pod samym niebem nie da się grać profesjonalnie w siatkówkę. Mam nadzieję, że na Stadionie Narodowym będzie zasunięty dach, więc będzie już coś nad głową, co pozwoli znaleźć jakąś orientację. Foro Italico naprawdę pięknie wyglądało, ale grało się ciężko. Zaczynaliśmy mecz było jasno, kończyliśmy było już całkiem ciemno.
A trenowaliście przy jakim świetle?
– Trening na tym obiekcie mieliśmy przy dziennym świetle. Włosi weszli na trening po nas – przy sztucznym oświetleniu, więc mieli większy komfort przekładając to na warunki meczowe. My graliśmy tylko pierwszego seta w takich warunkach, w jakich odbyliśmy trening.
Reasumując, wrażenia super, ale jednorazowo?
– Wrażenia super, obiekt bardzo fajny. Sportowo myślę, że jest to nie do przyjęcia.
Liga Światowa ponownie rozgrywana systemem w różnych miastach pojedyncze mecze. Czy nie lepiej jednak grać systemem dwumeczów w jednym mieście i uniknąć ciągłych „przeprowadzek”?
– Ja jestem tylko zawodnikiem i muszę grać tam gdzie mi każą. Na pewno jest to odczuwalne i kłopotliwe. Po meczu zanim wrócimy do hotelu, zjemy kolację, pójdziemy jeszcze do maserów, to położymy się spać pewnie około drugiej, albo później. Rano wcześnie wstajemy, śniadanie i w drogę do kolejnego miasta. Organizm też potrzebuje wypocząć, wyspać się, trochę się zregenerować. Już nie mówię o godzinach spędzonych w autokarach, czy samolotach, co przy wzroście niektórych zawodników jest mało komfortowe. Mam nadzieję, że kiedyś wrócimy do formy rozgrywania dwumeczów…
Rozmawiała: Ludmiła Kamer
Czwarty i ostatni mecz z Italią, tym razem w Łodzi odbędzie się już dzisiaj, tj.15 czerwca o godzinie 19:30.