Czunkiewicz: Pozytywne myślenie przynosi lepsze skutki

LOTOS Trefl Gdańsk pędzi równie szybko, co kolejki w PlusLidze. Wczoraj we własnej hali ponownie zgarnęli komplet punktów. W nadmorskiej ekipie debiutuje niespełna osiemnastoletni Mateusz Czunkiewicz, który zadaniowo w meczu pojawia się na zagrywce.

– Jesteś bardzo młodym zawodnikiem i dopiero odkrywasz uroki PlusLigi. Jakie są Twoje wrażenia po tych sześciu kolejkach?

– Jestem bardzo zadowolony, że mogę uczestniczyć w każdym meczu. Widać, że trener mi ufa i daje mi szansę pokazania się.  Mam nadzieję, że wykorzystuję każdą daną mi szansę. Jesteśmy zadowoleni, że tak dobrze nam idzie. Wiadomo początki bywają ciężkie, nam na szczęście przychodzi to trochę łatwiej.

-Właśnie, wygrane. Chyba lepiej debiutuje się w zespole, który wygrywa? Twoi koledzy, Sławek Stolc i Przemek Stępień nie mieli tyle szczęścia, musieli przełknąć gorycz porażek.

-Na pewno jest łatwiej debiutować, kiedy się wygrywa – nie czuje się też narastającego stresu. Wchodząc na boisko, kiedy się przegrywa czuje się większy stres i większą odpowiedzialność. Z jednej strony miałem łatwiej, ale jestem też młodym zawodnikiem i nasz stres i chęć pokazania się jak najlepiej w zespole na pewno są, były takie same. Sławek, czy Przemek nie zagrali gorzej. Na pewno zrobili, co mogli. Na pewno chcieli też zrobić coś więcej, ale nie udało się.

-Dla Ciebie współpraca z trenerem Anastasim, to chyba małe spełnienie marzeń?

-To prawda. Ja nie marzyłem nawet o tym, że spotkam taką osobę na początku swojej kariery – coś wspaniałego. Andrea jest genialną osobą. Zarówno na boisku, jak poza nim jest osobą, z której trzeba brać przykład.

-W tym sezonie również widać, że w drużynie panuje bardzo dobra atmosfera.

-To prawda, w tym sezonie LOTOS Trefl Gdańsk możemy nazwać drużyną. Mamy dobre stosunki, dogadujemy się między sobą. Nie ma konfliktów w zespole, co przenosi się na boisko. Mamy też ludzi walczących tzw. walczaków, którzy pokazują serce na boisku i nie boją się rozbić o bandy, czy o parkiet – walczą o każdą piłkę i to później przynosi efekt.

-Twoją pozycją docelową, jest pozycja libero. Jednak w meczach obserwujemy Cię w zupełnie innej roli. Pojawiasz się na zagrywce i co najważniejsze, to zagranie działa. Dziś zapisałeś na swoim koncie asa serwisowego.

-Miałem dużo szczęścia, staram się trenować tą zagrywkę na każdym treningu. Nieskromnie powiem: nie jest to łatwa zagrywka (śmiech). Nie sądziłem, że uda mi się zdobyć asa, moim docelowym elementem jest obrona i właśnie tym staram się pomóc drużynie, a zagrywka jest elementem B, przy okazji jak uda się, to zdobędę punkt.

-Nie miałeś obaw, kiedy Andrea powiedział, że zamiast pełnej gry, jako libero będziesz właśnie wchodził na zagrywkę?

-Nie. Wiem, że mogę w końcu dostać szansę gry na libero – sezon jest bardzo długi. Gramy mecze środa-sobota. Niełatwo będzie wytrzymać to grając jedną szóstką – myślę, że trener Andrea będzie rotował trochę tym składem i da nam pograć. Mam nadzieję, że otrzymam szansę pokazania się w grze na mojej pozycji.

-Mówi się, że młodzi zawodnicy mają problem z zachowaniem zimnej krwi w czasie meczu. Jak Ty sobie z tym radzisz, kiedy wchodzisz na zagrywkę i masz jedną jedyną szanse by się pokazać i co najważniejsze, żeby nie zepsuć serwisu?

-Staram się za bardzo o tym nie myśleć. Staram się myśleć pozytywnie, bo pozytywne myślenie przynosi lepsze skutki. Samo wychodzi i samo się robi (śmiech). Samo się wszystko zrobiło. (śmiech)

 

Rozmawiała: Agnieszka Wencel/fot: Iza Zgrzywa/Excelsior Photo