- LM: Warta wygrywa z Roeselare
- LM: Jastrzębski osiąga cel we Francji
- GKS bez trenera. Słaby odsunięty od drużyny
- Depowski: pokazujemy, że potrafimy walczyć
- Fornal: mam nadzieję, że kibice zatęsknią
- PL: 12 kolejka – wyniki
- Ensing: rywal nie miał nic do stracenia
- Popiwczak: widzieli nas i robili wielkie oczy
- LM: pełna kontrola Jastrzębskiego na inaugurację
- LM: spacerek Projektu na inaugurację
CEV: W męczarniach, ale zwycięsko w Bełchatowie
- Updated: 2 lutego, 2022
Aż pięć setów trwał mecz Pucharu CEV pomiędzy PGE Skrą, a Arcadą Galati. Ostatecznie po ponad dwugodzinnym boju lepsi okazali się gracze z Bełchatowa.
PGE Skra do ćwierćfinału Pucharu CEV awansowała po dwumeczu z bułgarskim Neftohimikiem Burgas. Z kolei rumuński zespół we wcześniejszej rundzie ograł United Volley Frankfurt i spotkał się właśnie z bełchatowskim klubem.
Nie ma co ukrywać, że to PGE Skra była faworytem spotkania, choć trener Slobodan Kovac wystawił najmocniejszy możliwy skład. Arcada stworzyła PGE Skrze sporo problemów w pierwszym secie. Rumuni przede wszystkim znakomicie zagrywali, a bełchatowianie mieli kłopoty z przyjęciem. Do tego dołożyli dobry blok, przez co prowadzili już 8:4 w pierwszym secie. Na szczęście gospodarze również zaczęli zatrzymywać Arcadę na siatce i lepiej zagrywać. Ostatecznie wygrali pierwszego seta 25:21.
W drugiej partii PGE Skra też się męczyła z zespołem z Rumunii. Wręcz to Arcada uciekała bełchatowianom. Ciekawie zrobiło się w ścisłej końcówce, kiedy to drużyna z Rumunii była blisko od zwycięstwa, ale świetnym blokiem popisał się Ebadipour, który za chwilę skończył też kontratak (23:22). Tutaj warto też wyróżnić Sawickiego, który wszedł zadaniowo na zagrywkę przy piłce setowej i zakończył partię. PGE Skra prowadziła już 2:0.
Niestety trzeci set należał do przyjezdnych. PGE Skra, mimo że lepiej przyjmowała, niż wcześniej, to nie kończyła swoich ataków. Przy stanie 8:13 trener Kovac poprosił o czas, ale na niewiele to się zdało. Tym razem to Arcada wygrała wyraźnie, bo 25:19.
Od początku czwartej partii bełchatowianie grali z Tahtem, który zastąpił Ebadipoura. Niestety, wyrównana gra toczyła się tylko przez kilkanaście akcji, a potem znów zaczęła dominować Arcada. Rumuni doskonale bronili, wykorzystywali kontrataki, a PGE Skra wciąż była zablokowana. Przy stanie 11:17 Kovac ponownie poprosił o czas. Co prawda bełchatowianie odrobili kilka punktów, to jednak wciąż Rumuni prezentowali się lepiej. Nie pomogło nawet kilka dobrych zagrywek Atanasijevicia i do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był tie-break.
Bełchatowianie wiedzieli, że nie ma już czasu na słabsze chwile. Sygnał do ataku dał Atanasijevic, który posłał dwie punktowe zagrywki. Swoje dołożył również Kooy – tym razem w bloku (9:6). PGE Skra nie oddała już zwycięstwa w tym meczu. Mimo problemów, wygrała 3:2 i ma zaliczkę przed drugim spotkaniem.
Rewanż za tydzień w Rumunii. Zwycięzca pary zagra w półfinale z wygranym dwumeczu CEZ Karlovarsko – Tours VB.
PGE Skra Bełchatów – Arcada Galati 3:2 (25:21, 26:24, 19:25, 21:25, 15:13)
PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kłos, Atanasijević, Kooy, Bieniek, Piechocki (libero) oraz Mitić, Taht, Sawicki, Schulz
Arcada: Rangel, Sestan, Talpa, Bala, Raic, Sobirov, Kantor (libero) oraz Rata, Toro Ramello, Teleleu, Butnaru, Darlaczi
Źródło: PGE Skra Bełchatów